2023-03-23
Dzisiejsze kazanie będzie już czwartym kazaniem pasyjnym. Tematami wygłoszonych do tej pory kazań były: „Miłość i zdrada”, „Modlitwa i cierpienie”, ostatnio „Prawda i kłamstwo”, a tytuł dzisiejszego brzmi: „Krzyż i wyszydzenie”. Wszystkie kazania są oparte na czytanych sukcesywnie fragmentach Męki Pańskiej według Ewangelii św. Mateusza. W ten sposób przygotowujemy się do uważnego wsłuchania się właśnie w ten opis męki naszego Pana, kiedy będzie on odczytywany w Niedzielę Palmową.
Czytając poszczególne fragmenty podążaliśmy za Jezusem do Wieczernika, do Ogrodu Getsemani, przed najwyższych kapłanów, a więc przed Wysoką Radę i do pretorium przed Piłata. Dziś pójdziemy już razem z Jezusem na Kalwarię, gdzie Jezus będzie ukrzyżowany i wyszydzony.
Bądźmy przekonani, że i w tym fragmencie jest dla nas zamknięte niezwykle ważne przesłanie. Wsłuchajmy się w słowo Boże.
LEKTURA
Z Ewangelii według św. Mateusza
Żołnierze namiestnika zabrali Jezusa z sobą do pretorium i zgromadzili koło Niego całą kohortę. Rozebrali Go z szat i narzucili na Niego płaszcz szkarłatny. Uplótłszy wieniec z ciernia włożyli Mu na głowę, a do prawej ręki dali Mu trzcinę. Potem przyklękali przed Nim i szydzili z Niego, mówiąc: «Witaj, Królu Żydowski!» Przy tym pluli na Niego, brali trzcinę i bili Go po głowie. A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego płaszcz, włożyli na Niego własne Jego szaty i odprowadzili Go na ukrzyżowanie.
Wychodząc spotkali pewnego człowieka z Cyreny, imieniem Szymon. Tego przymusili, żeby niósł krzyż Jego. Gdy przyszli na miejsce zwane Golgotą, to znaczy Miejscem Czaszki,dali Mu pić wino zaprawione goryczą. Skosztował, ale nie chciał pić.
Gdy Go ukrzyżowali, rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy. I siedząc, tam Go pilnowali. A nad głową Jego umieścili napis z podaniem Jego winy: «To jest Jezus, Król Żydowski». Wtedy też ukrzyżowano z Nim dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej stronie.
Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go i potrząsali głowami, mówiąc: «Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, wybaw sam siebie; jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża!» Podobnie arcykapłani z uczonymi w Piśmie i starszymi, szydząc, powtarzali: «Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego. Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje. Przecież powiedział: „Jestem Synem Bożym”». Tak samo lżyli Go i złoczyńcy, którzy byli z Nim ukrzyżowani.
Od godziny szóstej mrok ogarnął całą ziemię, aż do godziny dziewiątej. Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: «Eli, Eli, lema sabachthani?», to znaczy Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Słysząc to, niektórzy ze stojących tam mówili: «On Eliasza woła». Zaraz też jeden z nich pobiegł i wziąwszy gąbkę, napełnił ją octem, włożył na trzcinę i dawał Mu pić. Lecz inni mówili: «Poczekaj! Zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, aby Go wybawić». A Jezus raz jeszcze zawołał donośnym głosem i wyzionął ducha.
Mt 27, 27-50
ROZWAŻANIE
Z opisu Męki Pańskiej dowiadujemy się o tym, jak przerażająca była ta machina terroru, która sprzysięgła się przeciw Jezusowi Chrystusowi. Prowadzono Go z krzyżem w strasznych męczarniach na Golgotę. Wszystko, co ludzie mieli najgorszego, łącznie z najgorszą karą jaką wtedy był właśnie krzyż, wszystko sprzysięgło się przeciwko Synowi Bożemu. Wszystko, co najgorsze przeciw Najświętszemu. Najgorsze zło, przeciw Temu, który umiłował nas do końca (por. J 13,1). Uśmiercić jak najszybciej tego, na Którego czekano tysiące lat. W jednej z kolęd „Wśród nocnej ciszy” śpiewamy słowa, że Mesjasz był: „wiele tysięcy lat wyglądany”. Niewyobrażalna machina zła została postawiona przeciw Jezusowi Chrystusowi. I co jeszcze było najstraszniejsze, że nawet już wiszącemu na krzyżu i umierającemu Jezusowi nie dano spokoju. Ludzka złośliwość nie pozwoliła, by mógł spokojnie umrzeć, oddać ducha w ręce Ojca, ale jeszcze z Niego szydzono. Do okrucieństwa fizycznego dochodzi teraz szyderstwo, naigrywanie się z Jego świętości, z tego, co mówił, ze słowa Bożego. To było prawdziwie podwójne cierpienie Jezusa.
Wyszydzenie jest ośmieszeniem kogoś. Dokuczeniem komuś, aby go zabolało, aby tylko zadać cierpienie.
Zauważmy, że lżyły Jezus co najmniej cztery grupy osób.
Najpierw lżyła Go kohorta żołnierzy, kiedy jeszcze był w więzieniu. Ubrano Jezusa za króla w szkarłat, założono Mu koronę z ciernia i przyklękali przed Nim i naigrywali się. Wołali: „Witaj królu”. Przy tym pluli na Niego i bili Go trzciną.
Kiedy został zawieszony na krzyżu to lżyli z Niego ludzie, którzy przechodzili obok. Mało tego, że Go przeklinali, że potrząsali głowami i wołali szyderczo słowami, które kiedyś Jezus rzeczywiście wypowiedział. Oni wykorzystują teraz te słowa w kpinie i wołają: „Jeśli jesteś Synem Bożym zejdź z krzyża”.
Podobnie lżyli Go także arcykapłani, a więc ci, którzy w sumie wydali na Niego wyrok. Też wołali z kpiną: „Innych wybawiał, siebie nie może wybawić?”, a także: „Zaufał Bogu, niech Go teraz wyzwoli”.
Mało tego. Szydzili z Niego także ci, którzy zostali zawieszeni na krzyżach obok Niego.
Kiedy Jezus zawołał w takim ostatnim okrzyku: „Eli, Eli” czyli „Boże, Boże”, to stojący tam jeszcze śmiali się i chyba celowo przekręcali mówiąc: „Eliasza woła (…)”; „Zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz”.
Nie było nikogo, kto był wziął Chrystusa w obronę. Uczniowie wystraszeni uciekli. Inni, którzy nawet inaczej myśleli niż tłum, woleli nie wychylać się. Pomogli tylko Szymon z Cyreny i najbliżsi, Matka i Jan, choć o tym św. Mateusz nie wspomina.
Zauważmy tutaj, że św. Mateusz nie wspomina właśnie nic o Matce Najświętszej pod krzyżem. Tylko św. Jan zapisał to w swojej ewangelii. Dlaczego? Chyba dlatego, że Mateusz osobiście nie był pod krzyżem. Św. Mateusz był jednym z tych, którzy niestety uciekli. Chyba nie miał moralnego prawa pisać o tym, czego nie widział. Może inne rzeczy widział z daleka, przewód sądowy lub prowadzenie Jezusa na Kalwarię. Może też nie widział samego momentu śmierci Jezusa ani tych, którzy stali pod krzyżem. Może jedynie widział coś z oddali. Natomiast pod krzyżem stał św. Jan. Dlatego mógł o sobie napisać w swojej Ewangelii, którą my dziś nazywamy Ewangelią św. Jana. On widział Matkę Bolesną – Maryję stojącą pod krzyżem. I słyszał, co Jezus wypowiedział do Niego i co powiedział do Maryi, jak ich niejako na zawsze połączył: Matkę i ucznia. W Ewangelii św. Mateusza tego nie mamy tego zapisanego.
Może św. Mateusz później, po tych wszystkich wydarzeniach bardzo przeżywał to, co spotkało Jezusa i swój czyn bojaźni. Może dlatego potem, niejako z wyrzutami sumienia opisywał dokładnie to, co Jezus musiał wycierpieć, a więc i krzyż, i to straszne wyszydzenie.
Kiedy wrodzy Jezusa widzieli, że Jezus dzielnie wszystko przyjmuje i znosi, to jego wrogów mogło to doprowadzić jedynie do furii. To jest ta metoda szatana. Jak już nie może inaczej kogoś pokonać w prawdzie (powiedzielibyśmy na argumenty), to trzeba go wykpić, ośmieszyć, wyszydzić, opluć, sponiewierać.
Jezus wszystko zniósł i wytrzymał. Tylko jest jedno pytanie – jak Chrystus to wszystko wytrzymał? Czy można coś takiego znieść? Tak, bo siłą Jezusa była tylko i wyłącznie miłość.
Dziś na sama historia wyszydzenia Jezusa Chrystusa się powtarza.
Zmieniły się czasy, ale nie zmieniła się taktyka złego, który korzysta z dobrze mu znanych i wypróbowanych metod. Mało tego, do swojego działania potrafi wprowadzić dziś media z ich niezwykła siłą oddziaływania. Wystarczy w parę sekund kogoś ośmieszyć w telewizji i jest do końca życia zniszczony, pokonany, skazany natychmiast i bez wyroku. To jest ta sama niesprawiedliwość, która sięgnęła najbardziej Sprawiedliwego.
Ile był i jest takich momentów, kiedy Jezus jest ponownie wyszydzany. Tyle dziś ludzi znieważa krzyże, obrazy, potrafią na scenach świata drzeć Biblię, ośmieszają Boską godność Jezusa. Ci ludzie, którzy powinni tworzyć sztukę dla zbudowania widzów w tym, co dobre, sięgają po to, co najgorsze. A gdzie jest szacunek, tolerancja o której tyle się mówi? Najstraszniejsze jest to, że kiedy ci „pseudo aktorzy” ośmieszają rzeczy święte, to reakcją ludzi są salwy śmiechu. A Jezus chyba w tym momencie modli się tak, jak modlił się wtedy: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”.
Parodie mszy. Przerywanie celebracji przez manifestowanie. Kpiny z relikwii. Ile było takich kpin w czasie tzw. strajków kobiet. Jak wtedy też żartowano z pobożnych kobiet czy dziewczyn. Mówiono, że „pobożne dziewczynki idą do nieba, a inne tam, gdzie chcą”. Aż się prosi powiedzieć, że skoro pobożne idą do nieba, to inne idą do zupełnie innego miejsca.
Dla nas, ludzie wierzących jest to bolesne. Bo my jesteśmy mocno związani z naszym Panem Jezusem Chrystusem. Nasza miłość do Niego jest w nas wielka. Jest ona sensem naszego życia. Dlatego to wszystko, co dotykało Jezusa i co dotyka Jezusa dziś, całe to szyderstwo, najgłębiej boli też każdego z nas.
Ale tak działa mechanizm ulicy, tłumu, jak wtedy. Ludzie przechodzili i patrzyli na Jezusa. Może kiedyś nawet gdzieś słyszeli jak Jezus nauczał. Ale skoro wszystko tak się kończy na krzyżu to nie wnikają dlaczego tak się stało i czy Jezus jest winny. Myślą sobie, że skoro tak się to kończy, to nie warto było słuchać Jezusa. Jeśli rzeczywiście jest Synem Bożym, to niech teraz zejdzie z krzyża i to pokaże. Tak działa ulica. Bez zastanowienia, bez chęci poznania prawdy. Ludzie bezrefleksyjni. Może w takiej grupie są też nasi bliscy. I może w tym jest wiele naszego bólu.
Są takie sytuacje, takie doświadczenia, kiedy nie można inaczej wyrazić naszej miłości, jak tylko przez cierpienie. Tak jest i w tym przypadku.
MODLITWA
Panie Jezu, który musiałeś znieść nie tylko cierpienie związane z drogą krzyżową i dźwiganiem ciężkiego krzyża, ale także musiałeś znieść bolesne wyszydzenie, daj nam siłę do znoszenia wszelkich szyderstw jakie dziś dzieją się w mediach, na ulicach, a może i w moim domu. Amen.
ks. Franciszek Koenig