2015-11-28
Zacznijmy od odpowiedzi na pytanie: a co to znaczy "być bogatym"? W naszym rozważaniu ograniczymy się do bogactwa w znaczeniu zasobności materialnej. Jak więc określić, jaka "zasobność portfela" to już bogactwo, a jaka jeszcze nie? Rozsądek podpowiada, że jest to sprawa względna. Zależy to chociażby od stosunku zamożności pojedynczej osoby do średniej danego społeczeństwa, w którym żyje. Czymś innym będzie "bogactwo" dla mieszkańca Rwandyjskiej wioski, a czymś innym w rozumieniu nowojorskiego businessmana. Warto sobie to uświadomić, choćby po to, by realnie ocenić własną zamożność… czasem też zobaczyć, jak wiele POSIADAMY.
Jednak Chrystus nie czyni tu takich rozróżnień i przestrzega, że zasobność materialna utrudnia (lecz na szczęście nie uniemożliwia!) osiągnięcie zbawienia. Jedna z interpretacji słów Jezusa o wielbłądzie i uchu igielnym mówi, że Jezus nie tyle miał na myśli milimetrowych rozmiarów uszko igły służącej do szycia, lecz jedną z bram prowadzących do Jerozolimy – bardzo niską i wąską [1]. Trzymając się tej interpretacji oraz biorąc pod uwagę dalsze słowa Zbawiciela „u Boga wszystko jest możliwe”, możemy założyć, że kieruje On do nas następującą prawdę: Zamożność materialna stanowi możliwą do pokonania, dzięki łasce Bożej, przeszkodę na drodze do zbawienia.
Można się domyślać, że ową bramę - „ucho igielne” - najłatwiej pokonywali Ci, którzy wiedzieli o jej istnieniu, znali jej rozmiary i właściwie przygotowali swoją podróż. Mogło to oznaczać np. odpowiednie rozmieszczenie ładunków, podzielenie ich czy rezygnację z rzeczy niekoniecznych, które uniemożliwiłyby przekroczenie bramy.
Tak rozumiejąc naukę Jezusa możemy powiedzieć, że nie tyle chodzi o to, jaki jest stan posiadania człowieka, ile o to co człowiek ze swoimi dobrami czyni, jak nimi gospodaruje. Czy potrafi się nimi dzielić? Rezygnować z nadmiaru lub dla wyższych celów?
Słowa o niebezpieczeństwie bogactwa Jezus kieruje do swoich słuchaczy po spotkaniu i rozmowie z bogatym młodzieńcem. Młodzieniec ten przychodzi do Jezusa z pytaniem: „Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” (Mt 19, 16). Na odpowiedź Pana: „Zachowuj przykazania” młodzieniec być może rozpromienił się! To przecież – jak powiedział – miał już opanowane. Wtedy jednak – całkiem niespodziewanie – Chrystus dodaje: „Idź, sprzedaj to, co masz i rozdaj ubogim. Potem przyjdź i idź za mną.” (Mt 19, 21) Ewangelia dodaje, że młodzieniec odszedł ze smutkiem, ponieważ miał wielki majątek.
Być może, że wielu z nas słysząc to, myśli po cichu, że… Jezus "przesadził"! Gdyby chociaż powiedział: „podziel się z ubogimi”, ale WSZYSTKO?
Jezus musiał wiedzieć o młodzieńcu coś, czego nie wiemy my – czytelnicy. Musiał znać jego wielkie i zajmujące pierwsze miejsce w życiu przywiązanie do dóbr materialnych. Być może samą rzeczywistość zbawienia potraktował on jako coś, co można kupić. Nie tyle za pieniądze, ile za wypełnienie odpowiedniej ilości przykazań. Nie robił nic złego. Ale czy robił coś dobrego? Czy dzielił się swoimi dobrami? Czy potrafił kochać Boga i ludzi ponad majątek? Czy ostateczną nadzieję pokładał w posiadanych dobrach, czy w Bogu? Jezus – znając ludzkie serce – wiedział jakie jest jego wnętrze i zapewne dlatego pouczył go tak radykalnie.
Jak bardzo chodzi o nasze życiowe priorytety, pokazuje nam inny fragment Ewangelii, w którym czytamy o ubogiej wdowie. Wrzuca ona do świątynnej skarbony jeden grosz, lecz zostaje przez Jezusa doceniona jako ta, która wrzuciła najwięcej (Mk 12, 38-44). Bo ostatecznie liczy się tylko bogactwo serca i to czy Bóg jest w moim życiu na pierwszym miejscu.
Ostatecznie chodzi o wrażliwość na innych ludzi i ich potrzeby, którą tak łatwo – będąc zamożnym – zatracić. Chodzi o umiejętność poświęcania zgromadzonych dóbr dla realizacji przykazania miłości Boga i bliźniego. O to czy ufam Bogu czy mamonie? Czy – jeżeli zaistnieje wybór – wybiorę Boga czy majątek?
Katarzyna Kłysik
Inne pytania