2013-11-08
ROZWAŻ!
Jak tylko człowiek rodzi się i
przychodzi na świat, tak oczywistą staje się prawdą, że kiedyś będzie musiał z
niego odejść. I choć są to oczywiste prawdy odnoszące się do ludzkiego życia, to
jednak jako ludzie wiary nie możemy poprzestać tylko na ogólnych refleksjach o
ludzkim przemijaniu, na lekturze tulącej nas poezji o ślepym ludzkim losie i
smutku, ale chcemy i powinniśmy wszelkie nasze egzystencjalne doświadczenia
rozświetlić światłem wiary, światłem Ewangelii, Dobrej Nowiny. Dlatego na grobach
naszych bliskich zapalamy światła i znicze. Chcemy patrzeć na wszystko oczyma
wiary.
Przyjęcie pełnej prawdy wiary o
życiu, które rozpocznie się po naszym odejściu z tego świata, przyjęcie prawdy
o naszym zmartwychwstaniu, przyjęcie prawdy o życiu we wspólnocie Boga, daje
nam prawo określania siebie mianem „ludzi wierzących”. W przeciwnym razie –
nie. Prawda o życiu wiecznym to nie banał, to nie tania pociecha, to prawda
wiary, której przyjęcie decyduje o naszym być, albo nie być z Chrystusem, o
tym, czy jestem chrześcijaninem, czy nie.
Dzisiejszy dar Słowa Bożego
przynosi nam w pierwszym czytaniu opis heroicznej śmierci siedmiu braci i ich
matki. Na 160 lat przed Chrystusem Palestyna została podbita i rozpoczął się
ciężki czas do Żydów. Zaczęto wprowadzać greckie, a więc pogańskie zwyczaje.
Zmuszano do odstępstwa od prawa Bożego. Zniszczono świątynię. Uczyniono ją
miejscem rozpusty i uczt. Mordowano matki, które dokonały obrzezania swych
synów. Dlatego trzeba podziwiać owych synów machabejskich, żydowskich
męczenników, o których słyszeliśmy w dzisiejszym czytaniu, a którzy z taką mocą
wierzyli w zmartwychwstanie, że nie straszna była dla nich śmierć. Dali piękne
świadectwo wiary. Oni, których zmuszano do zjedzenia wieprzowiny, pokazali, że
człowiek sprawiedliwy, a więc pobożny, raczej umrze niż zgrzeszy, że Bóg go
uniewinni, że Bóg go wskrzesi i ożywi, że sprawiedliwi otrzymają odnowione
ciało, a grzeszni nie zmartwychwstaną do życia, że Bóg ich ukarze. Tak silna
była ich wiara, podobnie do wiary pierwszych chrześcijan, którzy z nadzieją
innego, nowego i pełnego życia umierali męczeńską śmiercią na rzymskich arenach.
Dzisiaj powinniśmy sobie postawić
bardzo mocne i doniosłe pytanie – w jakiej mierze świadomość czekającego nas
kresu ziemskiego życia i czekającego nas zmartwychwstania kształtuje nasze
życie? Czy w ogóle o tym myślę? Ta prawda musi mieć wpływ na nasze życie.
Często stawiamy sobie pytania –
dlaczego?
Dlaczego muszę co niedzielę
chodzić do kościoła podczas gdy nasi znajomi czy sąsiedzi z bloku wcale nie
chodzą? Dlaczego musimy brać ślub w kościele, podczas gdy nasi krewni czy
przyjaciele żyją razem bez jakiegokolwiek ślubu? Dlaczego nie mogę kraść, gdy
inni kradną? Dlaczego muszę być wierny swej żonie, podczas, gdy mój kolega
zdradza swoją żony? Dlaczego musimy łączyć ważne sprawy życia małżeńskiego z
wierną miłością i odpowiedzialnym tworzeniem nowego życia, podczas gdy kultura
masowa czy programy telewizyjne zachęcają do utożsamiania tej kwestii tylko z
bezmyślną zabawą i infantylnym szukaniem przyjemności? Dlaczego? Dlaczego? (J.
Cuda, ABC chrześcijanina, Katowice 1990).
Dla kogoś, kto żyje prawdziwie
nadzieją spełnienia się obietnicy Boga, kto żyje nadzieją zmartwychwstania i
wiecznego życia, odpowiedź na te pytania jest prosta – bo Bóg wynagradza
wierność, sprawiedliwość, wszelką dobroć i poniesioną ofiarę. To Bóg, Pan
życia, daje wieczne życiem tym, którzy za życia żyją Jego życiem.
Tak oto trzeba na nowo przeżyć
prawdę płynącą z Ewangelii, że „Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych;
wszyscy bowiem dla Niego żyją”.
W drugim rozdziale księgi
Apokalipsy św. Jana Bóg mówi do nas prosto: „Bądź
wierny aż do śmierci, a dam ci wieniec życia” (Ap 2, 10).
O Panie, spraw, żeby wiara moja była
dobrowolna, to znaczy, żebym osobiście zgodził się i przylgnął do tej wiary,
ażebym przyjął wszelkiego rodzaju wyrzeczenia i wszelkie obowiązki, jakie ona
niesie z sobą, i żeby ta wiara wyrażała szczyty mojej osobowości.
O Panie, spraw, żeby wiara moja była pewna,
oparta na całym szeregu dowodów i wewnętrznym świadectwie Ducha Świętego, pewna
swoim umacniającym światłem i uspakajającym wnioskiem, który daje mi jak gdyby
odpoczynek dla duszy.
O Panie, spraw, żeby wiara moja była silna,
żeby się nie lękała trudnych problemów, żeby była zawsze chciwa i gorliwa
nowych świateł, żeby się nie obawiała przeciwności ze strony tych, którzy
wątpią albo, kiedy ją odrzucają, kiedy jej zaprzeczają, ale żeby spoczywała na
przekonaniu wewnętrznym, że to jest Twoja prawda; żeby zawsze moja wiara
zwycięsko przechodziła ponad krytyką i ciągle się utwierdzała, przezwyciężała
trudności dialektyczne i duchowe, na jakich upływa dzisiaj nasze życie
doczesne.
O Panie, spraw, żeby wiara moja była radosna
i żeby dawała pokój i szczęście mojemu duchowi, żeby usposabiała do rozmowy z
Bogiem i do rozmów z ludźmi, tak iżby promieniowała tym świętym obcowaniem,
świętym i ludzkim, i żeby dawała to szczęście, jakie płynie od kogoś, kto wiarę
posiada.
O Panie, spraw, żeby wiara moja była
skuteczna; daj miłości mojej sposób, ażebym mógł tę wiarę wyrazić na zewnątrz
tak, aby powstała prawdziwa przyjaźń z Tobą, abym Ciebie przez moją działalność
okazywał w cierpieniu, w oczekiwaniu ostatecznego objawienia, w ciągłym
poszukiwaniu i dawaniu nieustannego świadectwa, żebym w tym wszystkim znajdował
także pokarm dla ufności i dla nadziei.
O Panie, spraw, żeby wiara moja była pokorna,
ażeby opierała się nie tylko na doświadczeniu mojej myśli i mojego uczucia, ale
żeby była wzbogacona świadectwem Ducha Świętego i żeby nie szukała lepszej
gwarancji niż w uległości Tradycji i autorytetowi Magisterium Kościoła
świętego. Amen.