2011-12-24
Nieznośny Głos! „Głos! Twoi strażnicy podnoszą głos, razem wznoszą okrzyki radosne…” Chwila, chwila. Ale o co chodzi? Zaraz, która jest godzina? „Zabrzmijcie…” Może ciszej! Przecież jest środek nocy! „Bo Pan pocieszył swój lud, odkupił Jeruzalem…”. Doigrałeś się, zaraz dzwonię po policję. „Twój Bóg zaczął królować”. Co za bzdury! Dobrze, że policja zaraz uciszy tego szaleńca. I pomyśleć, że co roku to samo…
CZYTAJ!
J 1, 1-18
Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo.
Ono było na początku u Boga.
Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało,
co się stało.
W Nim było życie,
a życie było światłością ludzi,
a światłość w ciemności świeci
i ciemność jej nie ogarnęła.
Pojawił się człowiek posłany przez Boga,
Jan mu było na imię.
Przyszedł on na świadectwo,
aby zaświadczyć o Światłości,
by wszyscy uwierzyli przez niego.
Nie był on światłością,
lecz posłanym, aby zaświadczyć o Światłości.
Była Światłość prawdziwa,
która oświeca każdego człowieka,
gdy na świat przychodzi.
Na świecie było Słowo,
a świat stał się przez Nie,
lecz świat Go nie poznał.
Przyszło do swojej własności,
a swoi Go nie przyjęli.
Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli,
dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi,
tym, którzy wierzą w imię Jego,
którzy ani z krwi,
ani z żądzy ciała,
ani z woli męża,
ale z Boga się narodzili.
Słowo stało się ciałem
i zamieszkało między nami.
I oglądaliśmy Jego chwałę,
chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca,
pełen łaski i prawdy.
Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: „Ten był, o którym powiedziałem: Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie”. Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali łaskę po łasce. Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa. Boga nikt nigdy nie widział. Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył.
Kolejny już raz – drugi, dziesiąty, dwudziesty, czterdziesty drugi, siedemdziesiąty szósty – ów tajemniczy „zwiastun dobrej nowiny” staje na górach i głosem pełnym przejęcia (jak gdyby jego istnienie zależało właśnie od tego jednego momentu, od tego czy wytężając cały swój ludzki potencjał, niczym maratoński ateńczyk, będzie w stanie dotrzeć na czas ze swym ogromnym wołaniem do wszystkich ludzi wszystkich czasów) woła do Ciebie: „Twój Bóg zaczął królować”. Woła zawsze donośnie, zawsze tak samo, niezmiennie i wytrwale. Woła do Ciebie, niezależnie od tego, kim jesteś i gdzie się znajdujesz. Zawoła także w tym roku, już niebawem. „Twój Bóg zaczął królować”.
A Ty? Jakim Cię odnajdzie ów głos, gdy rozlegnie się pośrodku nocy? Jaka będzie Twoja reakcja na tę dziwną pobudkę? Zaczniesz przeklinać i wymachiwać rękami? A może cicho narzekając na te „zabobonne zwyczaje”, wygramolisz się z łóżka, założysz kapcie i zaspanym, nieco chwiejnym krokiem, podejdziesz do okiennic i zamkniesz je elektronicznym guzikiem myśląc z zacięciem w duchu: „Świetne mi szwagier kupił te okna na gwiazdkę”. A może ów głos wcale nie zastanie Cię w łóżku – wiedziałeś przecież, że to Ta Noc, więc nie przyszło Ci nawet do głowy, żeby się kłaść. Która dziewczyna myśli o spaniu, wiedząc, że tej nocy, niczym Romeo u Julii, zjawi się u niej ukochany chłopiec? Które dziecko nie trwa pół nocy w radosnym oczekiwaniu (choć ostatecznie i tak w najważniejszym momencie zmęczone zasypia) na wizytę świętego Mikołaja? Może tak samo i Ty trwasz, czekasz już i przygotowujesz się tyle czasu: całe tygodnie, miesiące, lata. I pragniesz tego spotkania. Czekasz. Gdy w końcu daje się słyszeć dźwięk. Początkowo słaby, ledwo przebijający się przez hałas ujadających psów i pędzących aut. Potem coraz głośniejszy. Teraz jest całkiem wyraźny. I w końcu wiesz, że woła Ciebie. Przymykasz oczy i myślisz: „Nareszcie”.
Jakim sposobem On pragnie przemówić do człowieka w sposób pełny i ostateczny? Przez dziecko. „Albowiem Dziecię nam się narodziło, Syn został nam dany, na Jego barkach spoczęła władza” (Iz 9, 5) - wołał Prorok Izajasz na osiem wieków przed narodzeniem Chrystusa, a autor listu do Hebrajczyków dopełnia: „Jego to ustanowił dziedzicem wszystkich rzeczy, przez Niego też stworzył świat” (Hbr 1, 2). I to dziecko, Jezus, Syn Boży, Emmanuel, przychodzi na świat, rodzi się jak człowiek. Ale…
Po co mi Jego narodzenie? Czy ów fakt sprzed 2000 lat, jakkolwiek niezwykły, dotyczyć musi w jakiś sposób właśnie mnie? Pytając językiem współczesnym: Ile mogę na tym zyskać? Czy opłaca mi się fakt, że „Słowo ciałem się stało i zamieszkało między nami” (J 1, 14)? Czy jeszcze potrzebuję Bożego Narodzenia? Kiedyś, to zrozumiałe, mocno to przeżywałem, ale dziś już nie potrafię (albo mi się zwyczajnie nie chce). A może inaczej: wszystko byłoby na miejscu: choinka, smaczne wypieki, odwiedziny bliskich, tylko gdyby jeszcze w jakiś sposób pozbyć się tego całego Dzieciątka ze żłóbka…
Chrystus jest wszystkim, czego można pożądać: czego jesteśmy w stanie pożądać i co „wystarczy” nam pożądać, aby „dostąpić wyzwolenia”. Wyzwolenia z grzechu, strachu i ciemności. Nie przez przypadek Jan pisze w swoim Prologu: „Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi” (J 1,9), co Orygenes komentuje następująco: „Dlatego jest światłością ludzi, bo ludzie oślepieni przez zło potrzebują światłości, która w ciemności się ukazuje i której ciemności nie mogą ogarnąć. Gdyby bowiem ludzie nie znaleźli się w ciemnościach, Zbawiciel nie byłby światłością ludzi”. Owymi ciemnościami jest grzech, którego na co dzień doświadczamy – biernie bądź aktywnie – nader często.
„Twój Bóg zaczął królować”. Wszystko to, zamieszkanie Słowa pośród nas, dokonuje się już dzisiaj, teraz. Bądź gotów! I gdy tym razem odezwie się wartownik zapowiadany w adwentowej pieśni:
Słychać głos strażnika w dali, On woła nas,
abyśmy wstali.
Jeruzalem zbudź się ze snu.
Jasny głos w pośrodku nocy, podnosi nas ze snu niemocy,
O panny mądre stańcie tu!
Pan młody zbliża się, zgotujcie lampy swe. Alleluja!
On wzywa was na godów czas, musicie wyjść naprzeciw Mu.
bądź zdecydowany odpowiedzieć mu:
Syjon wstał, zbył się
senności, a serca im biją z radości;
Gotowi stają już u bram:
"Niebios Pan w swej prawdy sile z bogactwem łask przyjdzie za chwilę,
Już gwiazda Jego świeci nam!
Przyjdź, Panie, zbaw od win, Tyś Jezus, Boży Syn, O hosanna.
Do uczty swej, nas przyjąć chciej, wesele wieczne w serca wlej!
Słowo Przedwieczne, Mistrzu Wiekuisty! Którego przyjście ogłasza posłaniec, którego ciemność nie umie ogarnąć. Daj mi być gotowym, gdy Głos się rozlegnie, głos zwiastuna dobrej nowiny. Nowiny o Twoim uniżeniu się dla mnie. Choć jestem grzeszny. Bo jestem grzeszny. Cristus natus est nobis!
Maleńki Jezu, wypełnij moje rany i tęsknoty, rozprosz ciemność i wyrównaj rachunki strat. Bezbronne Dziecię, przywróć mi mą godność Synowską. Godność Królewską. Nadaj jedyny możliwy sens mojemu życiu. I nie daj mi zapomnieć o Tobie. Teraz i w godzinę śmierci mojej. Amen.
ŻYJ SŁOWEM!
Żyj Słowem, czyli Chrystusem. On narodził się dziś w nocy. Jest małym dzieckiem. Światłością świata. Także mojego świata. Postaram się być uważnym, świadomym wobec tego Wydarzenia. Tylko to, co jest przygotowane może być zrozumiałem. Po to żyłem adwentem, oczekiwaniem na Wcielenie. Aby teraz świadomie przyjąć Wcielonego. W milczeniu! Postaram się dopełnić obecny piękny czas świętowania taką właśnie chwilą, kiedy będę trwał samotnie w ciszy, adorując Jednorodzonego Boga, małe Dziecię z Betlejem. I tylko tyle. I aż tyle…
Piotr Sękowski