2016-11-09
Nazwa „Dzień Pański” kojarzy się najpierw z inną nazwą niedzieli ze względu na fakt zmartwychwstania Chrystusa. Lecz prawdziwym „dniem Pańskim” będzie koniec, do którego zmierza świat, kiedy objawi się chwała Boża i spełni się nasza chrześcijańska nadzieja oraz dokona się sąd nad światem. Dzięki Bożemu miłosierdziu jesteśmy zdolni przygotować się do owego „dnia Pańskiego”.
Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, Jezus powiedział: «Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony».
Zapytali Go: «Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy to się dziać zacznie?»
Jezus odpowiedział: «Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: „To ja jestem” oraz: „Nadszedł czas”. Nie podążajcie za nimi! I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw „musi się stać”, ale nie zaraz nastąpi koniec».
Wtedy mówił do nich: «Powstanie naród przeciw narodowi” i królestwo przeciw królestwu. Wystąpią silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie. Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą przed królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie mógł się oprzeć ani sprzeciwić. A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie spadnie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie».
W listopadzie zaczyna coraz bardziej docierać do nas z jednej strony myśl o przemijaniu świata, ale także o myśl o szybkim i nieubłaganym biegu czasu. Dokonuje się to najbardziej w obecnym czasie, a więc w okresie po uroczystości Wszystkich Świętych, a przed nieśmiało pojawiającej się myśli o czekającym nas za niedługo adwencie, potem świętach, a wreszcie o dobiegającym końca roku. Znów będziemy mówić te lub podobne słowa – „jak ten czas szybko biegnie”. Za tydzień, w ostatnią niedzielę roku kościelnego, będziemy już obchodzić Uroczystość Chrystusa Króla, a za dwa tygodnie będzie już pierwsza niedziela Adwentu. „Jak ten czas szybko biegnie”!
Nieraz mówi się o czasie, że jest nieubłagany i że przemija bezpowrotnie. Kiedy indziej mówimy, że „czas goi rany”, a niektórzy mówią, że „czas to pieniądz”. Doświadczenie przemijalności czasu i powszechnym doświadczeniem każdego z nas. Jednak nie możemy zapomnieć, że czas jest darem Boga. My zdajemy się być tylko jego dzierżawcami. Czas do nas nie należy. Nam jest tylko dany, abyśmy mogli z niego korzystać. I nie możemy zapomnieć, że kiedyś przyjdzie ten graniczny, ostatni dzień, właśnie ów „dzień Pański”. Dzień po którym nie będzie już następnego. Wtedy skończy się nasz czas. Wtedy zdamy też sprawę z naszej dzierżawy i zdecyduje się nasz wieczny los.
Właśnie o końcu świata, o „dniu Pańskim” mówi dzisiejszy dar Słowa Bożego. W pierwszym czytaniu z księgi proroka Malachiasza słyszeliśmy przejmujące słowa, że „oto nadchodzi dzień palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający krzywdę będą słomą, więc spali ich ten nadchodzący gniew, mówi Pan Zastępów (...) A dla was, czczących moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego promieniach” (por. Ml 3, 19-20a). Z kolei w psalmie responsoryjnym śpiewaliśmy słowa: „Pan będzie sądził ludy sprawiedliwie” (por. Ps 98). Wtedy właśnie rozpocznie się sąd nad światem. Wobec tej prawdy w każdym człowieku pojawia się jedno pytanie, które też pojawiło się także u apostołów: „kiedy to nastąpi” i „jakie znaki będą temu towarzyszyć?”. A wtedy Pan Jezus mówi o pewnych znakach, o symptomach nadchodzącego końca czasów i świata. I nic więcej. Zatem daty nadejścia owego dnia nikt nie zna, ani Świadkowie Jehowy, którzy wielokrotnie wieścili już nadejście końca czasów, ani nikt z nas. Ta rzeczywistość jest Bożą tajemnicą. Jedno jest pewne, że taki dzień nadejdzie i że mamy być na niego przygotowani. I nie można wykluczyć, że nastanie on w czasie, kiedy się go wcale, a wcale nie będziemy spodziewać. Czas, który biegnie, którego biegu tak namacalnie doświadczamy w obecnym okresie, zmierza ostatecznie ku swemu krańcowi i wypełnieniu. Wówczas prawda Boża położy absolutny kres wszelkim pozorom i kłamstwom. Wówczas nastąpi objawienie się Boga w chwale. Wtedy też spełni się nasza nadzieja i zostanie nagrodzona nasza wierność.
Ten dzień, według słów Chrystusa z dzisiejszej Ewangelii, z pewnością nadejdzie. Nie wiemy czy będzie nam dane wcześniej spotkać się z Bogiem w momencie naszej śmierci, czy też dożyjemy na ziemi dnia „końca czasów”. Ten dzień nadejdzie, ale w jakimś sensie już trwa. Bóg już teraz sądzi i ratuje. Zatem człowiek już teraz poddaje siebie Bożemu osądowi. Już teraz każdy swoim życiem decyduje niejako o przyszłym wyroku. Dlatego tak wielkie znaczenie miał i ma nadal kończący się powoli Wielki Jubileusz Roku Miłosierdzia. Bóg jest miłosierny, a więc dobry i cierpliwy, liczy się z wolnością człowieka i ją szanuje. To od człowieka zależy na ile otworzy się w życiu na Boże dary, które pozwolą mu odpowiednio przygotować się na „dzień Pański”.
Ktoś trafie porównał życie człowieka do drzewa, które rośnie. Ono rośnie ku górze, ale rosnąc mniej lub bardziej nachyla w jedną lub w drugą stronę. Kiedy zostanie ścięte, wówczas przewróci się właśnie w tę stronę, w którą było nachylone przez całe lata. Czy podobnie nie jest z życiem człowieka?
Nie możemy obawiać się nadejścia „dnia Pańskiego”, ale trzeba się obawiać tego, co niszczy w nas obraz „dziecka Bożego”, grzechu, który nas obarcza i obciąża przed Bogiem. Obawiajmy się łatwych recept na życie, które mówią nam: „pijmy i używamy, póki czas, bo za sto lat nie będzie nas”. „Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono” (por. Łk 21, 5-19). Obawiajmy się naszej niewierności. I wreszcie cokolwiek mówimy, jakiekolwiek mamy poglądy, cokolwiek czynimy, patrzmy zawsze na koniec. Do takiego porządkowania naszego życia przynagla nas dzisiejszy dar Słowa Bożego oraz kończący się Rok Miłosierdzia.
Pierwsi chrześcijanie mówili z wiarą: Marana tha – „Przyjdź, Panie Jezu”. Byli przygotowani na powtórne przyjście Chrystusa.
Zechciej znaleźć czas na chwilę adoracji Najświętszego Sakramentu, żeby postawić sobie proste pytania o swoje życie, o realizację życiowego powołania, by zdać sobie sprawę z tego, czy rzeczywiście trwam w Chrystusie i czy jestem gotowy na jego przyjście.
ks. Franciszek Koenig