2017-09-08
Mt 1, 18-23
ROZWAŻ!
"Nie bój się wziąć do siebie Maryi" - słowa wypowiedziane przez Anioła do św. Józefa niech staną się refrenem naszej medytacji nad tajemnicą Narodzenia Najświętszej Maryi Panny.
Nie bójmy się wziąć do siebie, do naszych rodzin, do naszych domów, do naszego codziennego życia, do całej naszej Ojczyzny - nie bójmy się wziąć Maryi!
A co to znaczy "wziąć [Ją] do siebie"?Dzisiaj tak łatwo wziąć dla siebie. Tak bardzo lubimy coś posiadać na własność: dom, samochód, konto w banku, a także swój czas, swój „święty spokój”...
Gorzej, gdy chcemy posiadać na własność drugiego człowieka, tzn. czynić z niego niewolnika, używać go jak przedmiot, rzecz. Czasem tak bywa nawet w małżeństwie, gdy współmałżonek uważa osobę, której ślubował „miłość, wierność i uczciwość małżeńska” jako "własność". Albo w zakładzie pracy, gdy właściciel zmusza pracownika do pracy w niedzielę, gdy zatrudnia go na trzy miesiące, a potem wyrzuca jak „zdartą szmatę”.
Biada takim ludziom, którzy chcą "posiadać" drugiego człowieka. Biada tym, którzy umieją tylko brać dla siebie. Biada młodym, którzy wszystko chcą mieć bez wysiłku - łatwo i szybko (kultura instant).
Ewangeliczne „wziąć do siebie” (łac. accipere) - oznacza "akceptować, wziąć, otrzymać"; wziąć odpowiedzialność za drugą osobę, otoczyć ją opieką, nawet narazić się dla niej.
Joachim i Anna długo nie mogli mieć dzieci, aż Bóg im pobłogosławił
i dał cudowny dar - kwiat bez skazy.
Ks. Jan Twardowski pisze w wierszu Taka ludzka:
Nie wierzą św. Annie wszyscy ważni święci,
że znała Matkę Bożą w sukience do kolan
z dowcipnym warkoczykiem i wesołą grzywką
w sandałach z rzemykiem co były niepewne
czy może się poplątać to, co nieśmiertelne
biegającą jak wróbel polski po podwórku
zerkającą do studni orzechowym okiem
jak spada całe niebo bez bliższych wyjaśnień
(...)
O córko świętej Anny z najwyższych obrazów
tak ludzka, że nie byłaś dorosłą od razu.
Joachimie i Anno wzięliście ją do siebie i od razu Bogu oddali. Ona Niepokalana - pełna łaski (Łk 1, 28)
Jest w kościele św. Anny w Jerozolimie, po prawej
stronie w przedsionku, piękna figura - biała jak śnieg, jak mleko matczyne.
Przedstawia Annę przytulającą do siebie swoją córkę Maryję.
Kochani rodzice, czy przytulacie do siebie swoje dzieci? Czy rozmawiacie z nimi o ważnych sprawach? A może zostawiacie to ulicy czy mass mediom? Komputer czy telewizor nie przytuli Waszych dzieci, nie da im matczynego ciepła i dobroci.
Dlatego Święty Papież Jan Paweł II wołał do rodziców: „Nie oddawajcie
swoich dzieci elektronicznej niańce - telewizji”, bo staną się zimne i starość
nie będą was kochać, a może i - broń Boże - rękę podniosą.
Oto świadectwo pewnej matki:
Mimo, że jako
dziecko zostałam ochrzczona, nigdy nie uczyłam się religii ani nie przystąpiłam
do Pierwszej Komunii. Kiedy mój mąż
odszedł i zostawił mnie samą z dwójką naszych dzieci, nie byłam w stanie znieść
cierpienia. Próbowałam popełnić samobójstwo. Później życie potoczyło się dalej,
trzeba było sobie jakoś radzić. Pewnego
wieczora, w okolicy Bożego Narodzenia, pogrążona w rozpaczy, wzywałam Boga na
ratunek. Wołałam: „Posłuchaj! Jeśli naprawdę istniejesz, musisz coś zrobić!”. W
tamtej chwili bardzo chciałam umrzeć, ale jak tylko wypowiedziałam te słowa
pragnienie śmierci minęło. Dalej rozpaczliwie płakałam, ale nie myślałam już o
samobójstwie.
Następnego dnia poczułam, że coś mnie ciągnie do kościoła. Poszłam tam i usiadłam obok figury Matki Bożej, czekając aż mój ból minie. Po chwili poczułam się lepiej. Zaczęłam więc robić tak codziennie. Przychodziłam do kościoła i siedziałam tam w milczeniu jakieś pół godziny. Nic nie mówiłam, bo nie znałam żadnej modlitwy. Potem wychodziłam spokojna, z lżejszym sercem. Trwało to około trzech miesięcy, aż wreszcie posłyszałam jakiś głos: „Pójdź do mojego Syna”. Po prawej stronie zobaczyłam figurę Chrystusa. Uklękłam przed tą figurą. Nie umiałam się modlić więc czekałam w milczeniu. Wtedy usłyszałam: „Przebacz swojemu mężowi”.
„To niemożliwe - odpowiedziałam w myśli - za bardzo przez niego cierpię”. Ale nie przestałam myśleć o tych słowach. Z dania na dzień czułam, że mam coraz więcej sił, aby przebaczyć.
Kiedy pewnego dnia spotkałam męża, spojrzałam mu prosto w oczy i spokojnie powiedziałam: „Wybaczam ci wszystkie krzywdy, które wyrządziłeś mnie i naszym dzieciom. Przepraszam cię za wszystko... i proszę o przebaczenie”. Mąż był wstrząśnięty. Ależ... ty nie masz za co mnie przepraszać - powiedział. Kiedy nalegałam, powiedział, że mi wybacza. Nigdy przedtem nie widziałam u niego takiego wyrazu twarzy!
Matczyne Serce Maryi wzywa do rachunku sumienia i refleksji:MÓDL SIĘ!
za Twoją sprawą Słowo stało się Ciałem
w łonie Dziewicy, Niewiasty, która milczy i słucha.
Ucz nas wrażliwości na natchnienia Twojej miłości
i gotowości do odczytania zawsze znaków czasu,
które stawiasz na drogach historii. Amen.
św. Jan Paweł II
ŻYJ SŁOWEM!
fot. Nascita della Vergine, Palazzo Doria Pamphjli, Roma - WordPress.com.