2020-05-21
W Ewangelii usłyszymy dziś słowa Chrystusa pełne pokoju i zobowiązań. Jezus zapewnia, że wstępuje do Ojca, lecz pozostanie z nami "aż do końca". Odtąd nasza ziemska wędrówka wiedzie na ostateczne spotkanie z Nim, a
jedyną "granicą", która nas jeszcze dzieli jest śmierć. Chrystus idzie do Ojca, a nam daje nadzieję życia wiecznego. Czy my w to wierzymy? Czy pamiętamy o zadaniach, które nam zostawił?
A Jezus podszedł do nich i powiedział: «Otrzymałem pełną władzę w niebie i na ziemi. Idźcie więc i pozyskujcie uczniów we wszystkich narodach! Udzielajcie im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Nauczajcie ich, aby zachowywali wszystko, co wam nakazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do końca świata».
W perspektywie wniebowstąpienia relacja uczniów ze Zmartwychwstałym jest nacechowana wyraźnym onieśmieleniem i niepewnością. Teraz zdają sobie sprawę, że Jezus jest nie tylko ich Nauczycielem, lecz nade wszystko Panem i Chrystusem. Oddają Mu więc pokłon - hołd, który składa się samemu Bogu. Jezus nie wybrał herosów: jedenastu - to ludzie z krwi i kości ze wszystkimi słabościami i ograniczeniami. Krótkie wyznanie to potwierdza: "niektórzy jednak wątpili (nie dowierzali)" (w.17). Jedynym ich atutem była dyspozycyjność – stawili się na umówione z Jezusem spotkanie "na górze" (w.16).
Ewangelista
wyraźnie zaznacza, że do symbolicznej liczby dwunastu
uczniów brakuje jednego. Apostołowie zostali swego czasu powołani w Galilei, lecz tamto
pierwotne powołanie domaga się dopełnienia. Teraz, po kilku
latach życia z Jezusem, ci, którzy przy Nim pozostali są już uformowani do uniwersalnej misji. Mają zanieść orędzie Ewangelii "do
wszystkich narodów" i udzielać chrztu "w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego" (w.19). Zwykli, prości Galilejczycy mają
przekazywać wszystko, czego sami nauczyli się od swojego Nauczyciela i Mistrza. Biorąc pod
uwagę ich ludzkie możliwości było to zadanie niewykonalne.
A jednak - co potwierdza historia Kościoła - ewidentnie się z tego zadania wywiązali. Jak to było możliwe? Wykonywali nie swoją misję, lecz misję zleconą im przez Jezusa! Działali nie swoją mocą, lecz dzięki otrzymanej władzy od Niego. Nie uczone wywody, ani odpowiednie
nakłady materialne poniosły chrześcijaństwo na krańce świata, lecz siła przekazu i świadectwo własnego życia uczniów oraz ich osobista relacja
z Jezusem. Zresztą On sam upewnił ich, że w tym posłannictwie nie będą zdani
sami na siebie. Obiecał, że będzie wśród nich obecny i pośle im Wspomożyciela (Ducha Prawdy). Misja ewangelizacji świata dokona się mocą Ducha Świętego, a oni będą tego świadkami (por. Łk 24,48; Dz 1,8).
Jezus urodził się w Betlejem jako zapowiadany Emmanuel, to znaczy "Bóg z nami" (por. Iz 7,14; Mt 1,23), a odchodząc do nieba zapewnił: "Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do końca świata” (w.20), czyli, że to jest wciąż aktualne. On pozostaje z nam poprzez posługę Słowa i Chleba. Panowanie Boga na ziemi ma się wypełniać dzięki tej posłudze uczniów, gdyż i oni "[otrzymali] władzę w niebie i na ziemi" (w.18). Jako chrześcijanie niesiemy to przesłanie w następne pokolenia, by Ewangelia była nieustannie głoszona.
Emmanuel jest zatem z nami każdego dnia i pragnie, abyśmy stale wracali do źródła powołania i misji, abyśmy się nimi na nowo uradowali i zachwycili. To ma nam pomóc w podjęciu nowych zadań ewangelizacyjnych, do których Pan nas wzywa: dzisiaj pozyskiwać uczniów poprzez świadectwo własnego życia, udzielać im sakramentów wtajemniczenia, nauczać wszystkiego, co [On] nam nakazał, a przez to z radością wejść wraz nimi do chwały nieba.