2021-04-22
Jezus powiedział: "Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz poświęca swoje życie za owce.
Najemnik zaś, i ten który nie jest pasterzem ani właścicielem owiec, gdy zobaczy zbliżającego się wilka, opuszcza je i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza. Jest bowiem najemnikiem i nie troszczy się o owce.
Ja jestem dobrym pasterzem. Znam moje owce i one Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec i jak Ja znam Ojca. Poświęcam też swoje życie za owce.
Posiadam jeszcze inne owce, które wprawdzie nie są z tej zagrody, lecz trzeba, abym je przyprowadził. Pójdą one za moim głosem i tak powstanie jedna trzoda z jednym pasterzem.
Ojciec miłuje Mnie, dlatego że oddaję swoje życie, aby je znowu odzyskać. Nikt mi go nie zabiera, lecz oddaję je z własnej woli. Posiadam bowiem władzę, aby je oddać, jak i ponownie odzyskać. Takie polecenie otrzymałem od mojego Ojca".
Gdy upadają wszelkie autorytety, kiedy tak rzadko mówi się o dobrym lekarzu, dobrym nauczycielu, dobrym kapłanie... Biblia ukazuje nam wzór Dobrego Pasterza.
Jakie cechy posiada „dobry pasterz”?
- pierwsza cecha to osobista świadomość - „Ja jestem dobrym pasterzem” (to nie jest przejaw pewności siebie czy wręcz pychy, ale pełna świadomość misji - powołania);
- druga cecha to gotowość całkowitego poświęcenia się aż do oddania życia (trzy razy powtórzy się to stwierdzenie – najważniejsza i fundamentalna cecha);
- trzecia cecha to dobra znajomość swoich [owiec] (jeśli pasterz zna dobrze swoje owce, to i owce znają pasterza: podobnie jest w przypadku: lekarz - pacjent, nauczyciel - uczeń, duszpasterz - wierny).
Trzy uniwersalne cechy:
- wiem kim jestem, wiem co mam robić; co jest moim powołaniem,
- całkowicie się temu poświęcam;
- dobrze znam tych, do których jestem posłany i za których gotów jestem oddać życie.
Św. Jan zaznacza, że Ojciec niebieski miłuje Tego, którego posłał, by zbawił świat. Wielka nagroda czeka więc tych, którzy dobrze wypełnią swoją misję życiową – zrealizują swoje powołanie.
- Co dalej? Co chcesz robić w życiu? A może chciałbyś zostać księdzem?
Ja ku swojemu zdziwieniu jasno odpowiedziałem:
- Tak! Chcę być księdzem.
Nie było w naszej rodzinie kapłana, siostry zakonnej. Później mama powiedziała mi, że babcia codziennie modliła się dziesiątkę różańca o powołania (może ona mi wymodliła ten dar).
Pamiętam tylko, że ten wieczór był wyjątkowy. Kiedy wróciłem do domu z małą książeczką w ręku (prezent od proboszcza) O naśladowaniu Jezusa Chrystusa Tomasza a Kempis, zaczął się modlić. Była to moja pierwsza autentyczna modlitwa – szczera rozmowa z Bogiem. Było to wspaniałe doświadczenia, do którego ciągle mogę wracać, choć minęło już prawie 40 lat od tego momentu.
Raz dokonując wyboru
ciągle wybierać muszę! - stale muszę powtarzać słowa proroka: Oto jestem poślij mnie! (Iz 6,8).
W 2000 rok przeniesiono kości (doczesne szczątki) sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego, założyciela Ruchu oazowego, z Carlsbergu (Niemcy) do Krościenka nad Dunajcem – do centrum Ruchu Światło-Zycie. Franciszek ur. się w Rybniku 24 marca 1921 r., później uczył się i mieszkał w Tarnowskich Górach. Z pasją angażował się w harcerstwo. Po maturze wstąpił do podchorążówki. Ukończył ją z wyróżnieniem otrzymując stopień plutonowego – podchorążego rezerwy. Wkrótce rozpoczęła się kampania wrześniowa. Działał w konspiracji. Gestapo aresztowało go w kwietniu 1940 r. Po kilku tygodnia przesłuchań wysłany został do obozu w Oświęcimiu [nr 1201]. Przez miesiąc przebywał w bunkrze, w którym później zginął o. Maksymilian Kolbe. W 1942 r. został przewieziony do więzienia w Katowicach i skazany na śmierć. Oczekując na wykonanie wyroku przeżył – jak sam mówił po latach – najważniejszy dzień swego życia. Bóg w nowy sposób objawił mu swoją bezinteresowną miłość. Odpowiadając na to zaskakujące poznanie Boga dokonał aktu osobistego przyjęcia Jezusa jako Pana i Zbawiciela. Owocem tego przeżycia była również decyzja oddania się na służbę Bogu.
Nie wykonano wyroku. Natomiast po ponad 4 miesiącach przyszło z Berlina ułaskawienie i zmiana wyroku na 10 lat ciężkiego więzienia. Trwa gehenna kolejnych obozów aż do wyzwolenia w 1945 roku.
W czasach komunistycznych, już jako kapłan, wróci do tego samego więzienia. Za co? Za Krucjatę Trzeźwości, którą rozwiną w Katowicach. Wypuszczono go po „odwilży” w 1956 r.
Potem zaczęła się jego działalność naukowa na KUL-u, początki Oazy, plan wielkiej ewangelizacji.
Stan wojenny zastał go w Rzymie. Nie pozwolono mu wrócić do kraju. Zmarł w Carlsbergu w Niemczech 27 lutego 1987 roku.
W roku 100. rocznicy urodzin Sługi Bożego ks. Franciszka warto zapytać:
Dziękujemy Ci [Boże]
za liczne charyzmaty Kościoła i za dary otrzymane na drodze Oazy Żywego
Kościoła i Ruchu Światło-Zycie, których założycielem jest Twój kapłan
Franciszek Blachnicki, „gorliwy apostoł nawrócenia i wewnętrznej odnowy
człowieka”
(św. Jan Paweł II).
Dobry Pasterzu, który znasz mnie lepiej niż ja znam samego siebie, proszę mów do mnie, prowadź, pomagaj realizować moją misję (powołanie) w Kościele. Stawiaj na mojej drodze ludzi, którzy pragną należeć do Twojej trzody (owczarni), którzy pragną słuchać Słowa Życia i karmić się Pokarmem na życie wieczne. Daj odwagę i siły, by iść do tych "innych owiec" - pogubionych, rozproszonych, na peryferiach i obrzeżach - by ewangelizować, głosić i świadczyć o Twojej Dobroci - Twojej Ewangelii miłości do wszystkich ludzi. Mój Pasterzu Dobry powołuj nowych - gorliwych - bezinteresownych - świętych, gotowych iść i głosić, służyć i dawać świadectwo "aż po krańce ziemi". Amen.
Świat współczesny nie chce znać Boga i Jego Kościoła. Wielu żyje dziś tak, jakby Bóg nie było (jakby nie istniał). Nie potrzebują wzorców, autorytetów, przewodników, kierowników duchowych, świętych.
Ja jestem zły, przebiegły, cwany... Zabiję każdego kto stanie mi na drodze. Nie chcę znać nikogo. Wystarczam sam sobie, po co mi inni. Byle mi było dobrze, wygodnie, dostatnio - przerażająca wizja życia bez dobroci, bez poświęcenia i ideałów w życiu!
Żniwo wielkie, robotników [wciąż] mało. Trzeba nieść orędzie do młodych, którzy usłyszą cichy głos: Nie
bój się pójść za Dobrym Pasterzem!
Zawsze będziesz potrzebny. Patrz, tyle ugoru do przeorania!
Tyle serc skołatanych i obolałych. Tylu Nikodemów chce rozmawiać nocą. Tyle Samarytanek - pogubionych, rozbitych, wykorzystanych - chce usłyszeć słowo przebaczenia i upomnienia. Tylu chorych
czeka, być włożył na nich ręce i modlił się. Tylu chce słuchać słów pełnych
dobroci, miłości, przebaczenia. Nigdy nie będziesz bezrobotny, pole (dzieło) nowej ewangelizacji jest ogromne. Módlmy się z Jezus "żniwo wielkie, ale robotników mało..."!
ks. Jan Kochel