Józef Huwer SVD (†1941) Rogów - Buchenwald
2017-06-27
W pierwszym procesie męczenników II wojny światowej ogłoszono błogosławionymi trzech ojców werbistów. Wszyscy pochodzili ze Śląska. W kolejnym procesie znów pojawiają się przedstawiciele Zgromadzenia Słowa Bożego (SVD). Tym razem z ziemi wodzisławskiej, która nie doczekała się jeszcze swojego orędownika w niebie. Sługa Boży o. Józef Huwer – godnie z charyzmatem swego zgromadzenia – był gorliwym głosicielem słowa Bożego i apostołem modlitwy opartej na Słowie. Uwierzył i zaufał Temu, który przekonywał: „Na świecie doznacie ucisków, ale miejcie odwagę! Jam zwyciężył świat” (16, 33).
wprowadzenie
CZYTAJ!
J 16, 25-33
Mówiłem wam o tych sprawach w przypowieściach. Nadchodzi godzina, kiedy już nie będę wam mówił w przypowieściach, ale całkiem otwarcie oznajmię wam o Ojcu. W owym dniu będziecie prosić w imię moje, i nie mówię, że Ja będę musiał prosić Ojca za wami. Albowiem Ojciec sam was miłuje, bo wyście Mnie umiłowali i uwierzyli, że wyszedłem od Boga. Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat; znowu opuszczam świat i idę do Ojca». Rzekli uczniowie Jego: «Oto teraz mówisz otwarcie i nie opowiadasz żadnej przypowieści. Teraz wiemy, że wszystko wiesz i nie trzeba, aby Cię kto pytał. Dlatego wierzymy, że od Boga wyszedłeś». Odpowiedział im Jezus: «Teraz wierzycie? Oto nadchodzi godzina, a nawet już nadeszła, że się rozproszycie – każdy w swoją stronę, a Mnie zostawicie samego. Ale Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną. To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę! Jam zwyciężył świat».
ROZWAŻ!
Uczeń Jezusa nie może być zadufany w sobie i zamknięty na bliźnich. Jego życie zależne jest od Tego, który na krzyżu umocnił go do walki przeciw potęgom i siłom tego świata. Krzyż jest więc symbolem zwycięstwa nad światem, ale i sztandarem tryumfu miłości: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (15, 13) – przekonywał Jezus. Uczeń umiłowany zrozumiał tę prawdę, stąd pisał: „Wszystko bowiem, co z Boga zrodzone, zwycięża świat; tym właśnie zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara (1 J 5, 4).
Narodzić się z Boga oznacza uwierzyć, że Jezus jest jedynym Panem i Zbawicielem. Z wiary płynie moc do przezwyciężenia wszelkich przeciwności otaczającego nas świata. Obrzęd chrztu zawiera wyrzeczenie się zła i wyznanie wiary, które kończy uroczysta formuła: „Taka jest nasza wiara! Taka jest wiara Kościoła, której wyznawanie jest naszą chlubą, w Chrystusie Jezusie, Panu naszym”.
W takiej wierze ochrzczony został – 16 marca 1895 r. w kościele św. Marcina w Rogowie n. Olzą – syn Jana i Joanny Huwerów. Rok później rozpoczęto w parafii budowę nowego kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa (konsekracja w 1904 r.). Huwerowie wybrali dla swojego syna imię Józef. Imię Oblubieńca (hebr. josp – „niech [Bóg] doda [więcej dzieci])” wyznaczyło drogę jego życiowej misji bezinteresownej i oddanej służby dla innych. Józef miał czworo rodzeństwa: trzy siostry – Antoninę, Annę, Franciszkę oraz brata Edwarda. Później Bóg dodał mu – w jego oddanej służbie – jeszcze więcej braci i sióstr duchowych. W rodzinie Huwerów dzieci otrzymały solidne, katolickie wychowanie. Do dzisiaj wspomina się, że ojciec codziennie przy porannym obrządku w gospodarstwie śpiewał Godzinki o Niepokalanym Poczęciu NMP. Był też prowadzącym śpiewy w kościele parafialnym, a Józef już jako mały chłopak służył do mszy św. i z uwagą wsłuchiwał się w słowo Boże.
Po ukończeniu szkoły podstawowej w rodzinnym Rogowie rozpoczął naukę w gimnazjum Domu Misyjnego Księży Werbistów w Nysie (1909 r.). Po uzyskaniu matury w marcu 1919 r. – gdy rozeznał swoje powołanie – udał się do St. Gabriel w Austrii, gdzie rozpoczął nowicjat oraz dalszą formację zakonną w Zgromadzeniu Słowa Bożego. Potwierdził swój wybór 29 września 1923 r., kiedy złożył śluby wieczyste. Dwa lata później – 13 maja 1925 r. przyjął święcenia kapłańskie.
W latach 1926-1928 był ekonomem w Domu Misyjnym św. Józefa w Górnej Grupie. Z powodów zdrowotnych został jednak przeniesiony do Bruczkowa w Wielkopolsce, gdzie też pełnił funkcję ekonoma i zarządcy gospodarstwa rolnego. Uczył również w miejscowym niższym seminarium języka niemieckiego i matematyki. Okazał się bardzo dobrym wychowawcą i sprawnym zarządcą, zatroskanym o wszystkich mieszkańców domu i ludzi pracujących w folwarku. Brat Szczepan Racki, który w tym czasie z nim współpracował, wspominał, że był to czas ciężkiej pracy, ale – dzięki o. Józefowi – może zaliczyć go do najszczęśliwszych chwil spędzonych w klasztorze.
Pomyślny rozwój wspólnoty w Bruczkowie przerwała II wojna światowa. Dom i gospodarstwo przeszło pod zarząd niemiecki, a mieszkańcy zostali internowani (14 marca 1940 r.). Wkrótce dom zamieniono na obóz internowania dla okolicznego duchowieństwa. Po kilku tygodniach wszystkim księżom zaproponowano wyjazd do Generalnej Guberni. O. Huwer jako rektor domu uznał, że nie może opuścić współbraci. W dniu święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny 15 sierpnia 1940 r. wraz z innymi internowanymi został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie. Na pożegnanie powiedział do brata Szczepana: „Niech się brat nie martwi, ja już nie wrócę, ale to wola Boża”. W czasie aresztowania był jak zwykle spokojny i opanowany. Kiedy wsiadał do ciężarówki, zebrani przy niej okoliczni mieszkańcy prosili go o błogosławieństwo.
W Buchenwaldzie funkcję kapo powierzano byłym kryminalistom i komunistom niemieckim, znanym z wyjątkowej nienawiści do kapłanów i Kościoła. To właśnie oni najczęściej bezpośrednio przyczyniali się do okrutnych prześladowań, a nierzadko także i śmierci więźniów. W obozie kapłanów przeznaczano do najcięższej pracy – w kamieniołomach. Praca odbywała się bez przerwy w upale i mrozie, w deszczu i spiekocie. Po skończeniu pracy nie wracało się do obozu z pustymi rękoma. Każdy więzień musiał przynieść ze sobą jak największy kamień: za mały – był powodem bicia i poniżania.
Przed 6 grudnia o. Józef został przeniesiony na rewir, czyli „szpital obozowy”, którego celem często było nie tyle leczenie, co skracanie życia. Z okresu od 6 grudnia do 9 stycznia nie zachowały się żadne wspomnienia współwięźniów. Brak też informacji o okolicznościach śmierci o. Huwera. Wiadomo tylko, że przebywał w obozowym szpitalu, gdzie zmarł 9 stycznia 1941 r.
Jezus zapewniał uczniów: „W owym dniu będziecie prosić w imię moje, i nie mówię, że Ja będę musiał prosić Ojca za wami” (16, 26). W ostatnich godzinach życia człowiek mówi zazwyczaj to, co najważniejsze, często modli się do Boga. Tak czynił również o. Józef. W szpitalu obozowym modlił się w sposób o wiele dojrzalszy, gdyż w chwilach cierpienia poznał lepiej imię Jezusa i przez Niego („Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa…” – końcowa aklamacja modlitw mszalnych) miał bezpośredni dostęp do Ojca. To On po swoim odejściu do Ojca przekazał uczniom Ducha, który odtąd pozwala im wołać: „Abba, Ojcze!” (por. Ga 4, 6; Rz 8, 15). Zaproszenie do modlitwy jest zatem zaproszeniem do wewnętrznego dialogu, który nieustannie trwa w Trójcy Świętej. Jest to doświadczenie, w którym – jak zapewnia Jezus – „poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was” (J 14, 20). Wtedy też wszystko staje się jasne i o nic już nie trzeba się pytać (16, 23). Modlitewne trwanie w Tym, który „żyje
i króluje w jedności Ducha Świętego”, niesie pokój i odwagę (16, 33).
Zabiegany współczesny człowiek musi więc zapytać:
- Jaka jest nasza modlitwa: ta codzienna i ta w chwilach próby i cierpienia?
-
Jan Paweł II w adhortacji o św. Józefie i jego posłannictwie w życiu Chrystusa i Kościoła uczył: „Całkowita ofiara, jaką Józef złożył ze swego istnienia, aby godnie przyjąć Mesjasza we własnym domu, znajduje wytłumaczenie «w niezgłębionym życiu wewnętrznym, które kierowało jego postępowaniem i było dlań źródłem szczególnych pociech; to z niego czerpał [Józef] rozwagę i siłę – właściwą duszom prostym i jasnym – dla swych wielkich decyzji…»” (RC 26). Do jakiego stopnia jesteśmy gotowi poddać się woli Bożej?
-
O czym przekonują nas słowa Jezusa: Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę! Jam zwyciężył świat?
-
W bawarskim sanktuarium Altötting, w słynnej kaplicy łask, znajduje się wiele tabliczek z malowanymi historiami cudownych uzdrowień. Wśród nich jest też jedna bezimienna, na której pielgrzym dziękuje za to, że przez osiemnaście lat Bóg nie wysłuchał żadnej z jego próśb, gdyż „przez to – jak sam wyznaje – nauczył się modlić”. Czy potrafimy modlić się nieustannie, pomimo tego że (w naszym mniemaniu) nie jesteśmy wysłuchani?
MÓDL SIĘ!
Boże w Trójcy Jedyny „nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie oddaje za przyjaciół swoich”. Oto wpatrzeni w wielką miłość naszych Sług Bożych, misjonarzy werbistów, którzy w obronie wiary, swojego powołania, wierni obranej drodze życia zakonno-misyjnego oddali swoje życie w czasie II wojny światowej. Prosimy o łaskę ich beatyfikacji. Niech heroiczne świadectwo ich życia wspomoże nas w misyjnym zaangażowaniu w Kościele. Niech umacnia naszą wiarę, nadzieję i miłość oraz stanie się siłą do wzrostu Kościoła na ziemi. Zaś łaska wyniesienia ich (a zwłaszcza ks. Józefa Huwera) na ołtarze niech się przyczyni do naszego uświęcenia. Amen.
Modlitwa por. http://www.seminarium.org.pl/meczennicy/huwer/huwer.html.
ŻYJ SŁOWEM!
W Seminarium Duchownym Księży Werbistów w Pieniężnie klerycy podtrzymują pamięć o swoich współbraciach męczennikach z czasów II wojny światowej. Trwa nieustanna modlitwa o rychłą ich beatyfikację oraz akcja informacyjna (np. biogramy, tablice, obrazki, zachęty do modlitwy za wstawiennictwem sługi Bożego). Kult rozwija się również w miejscowościach pochodzenia wspomnianych kapłanów, np. w rodzinnej parafii o. Józefa Huwera co miesiąc odprawiana jest Msza św. o jego rychłą beatyfikację. Postulatorzy procesu, zgromadzenia zakonne, przedstawiciele diecezji, środowisk lokalnych, a nawet krewni gromadzą – zgodnie z apelem Jana Pawła II i właściwych kongregacji – wspomnienia, świadectwa oraz wszelkie przejawy pamięci i kultu sług Bożych. Warto włączyć się w dzieło zachowywania pamięci, świadectw, dobrego imienia świadków z tej ziemi!
ks. Jan Kochel
rys. Franciszek Kucharczak