Adhortacja apostolska Catechesi
tradendae przypomina, że między katechezą a ewangelizacją nie ma ani
rozdziału, ani przeciwstawności, ani też całkowitej tożsamości, ale
jakąś wewnętrzną więzią łączą się one ze sobą i wzajemnie uzupełniają
(nr 18). W nauczaniu Ks. Kardynała dostrzegam to napięcie między
katechezą a ewangelizacją, tę "wewnętrzną więź", dlatego pytam: czy
można mówić o "katechezie ewangelizacyjnej" w nauczaniu pastoralnym
kard. Martiniego?
- Tak. Myślałem o tym, ale zawsze trudno nam
dać jakąś syntezę. Ponieważ nauczanie, które mamy przekazać nie wychodzi
z abstrakcyjnej teorii. Rozwija się ono w życiu codziennym, wychodząc
od okoliczności. A zatem muszę się starać o syntetyczną definicję
nauczania. Zapewne jest tam obecny czynnik ewangelizujący, tzn.
zrozumienie, że trzeba dzisiaj głosić Ewangelię w jej nowości. Wielu
ludzi zachowało przyzwyczajenia religijne, chrześcijańskie, ale nie
zrozumiało odnawiającej siły Ewangelii jako przesłania. A zatem aspekt
ewangelizacyjny odczuwam bardzo silnie. Jest zrozumiałe, że ten aspekt
ewangelizacyjny muszę potem włączyć do swojej metody i zanurzyć go w
rzeczywistości pastoralnej parafii. Może tu jest ten związek pomiędzy
ewangelizacją i katechezą. Nie umiałbym tego zdefiniować jako prostej
formuły.
Idea katechezy ewangelizacyjnej zapoczątkowana
została w czasie II Konferencji Generalnej Episkopatu
Latynoamerykańskiego w Medellin, potem także Joseph Gevaert napisał
książkę pt. Pierwsza ewangelizacja. Aspekty katechetyczne, w której
znajduje się rozdział zatytułowany "Katecheza misyjna - katecheza
ewangelizacyjna"...
- Są to teksty, które znam tylko
powierzchownie, dlatego nie były one dla mnie inspiracją. Mówimy o
wymiarach, które są obecne, ale nie były one dla mnie motywem
szczególnej wagi. Ukierunkowały mnie raczej moje studia biblijne: zawsze
bardzo kochałem Pismo święte. Ewangelię. Czytałem je jako profesor
Pisma Świętego. Jest więc dla mnie rzeczą naturalną wychodzić od tekstu
Ewangelii, w której rozpoznaję nadzwyczajne bogactwo i umiejętność
uobecnienia Słowa Bożego na nowo. To przede wszystkim jest dzisiaj
nowością.
Przed laty przedstawił Ks. Kardynał hipotezę nt.
"Ewangelii jako podręczników inicjacji chrześcijańskiej w pierwotnym
Kościele". Natomiast w swoim programie pastoralnym poświęconym
wychowaniu "Itinerario educativo" (1988/89) napisał Ks. Kardynał, że
jest to "hipoteza robocza". Gdzie jest źródło tej hipotezy? Czy pierwsze
rekolekcje oparte na Ewangelii nawiązywały do tej hipotezy?
-
Ta hipoteza została mi przekazana przez osobę, którą bardzo cenię. Był
to mój profesor na Uniwersytecie Gregoriańskim, wykładowca teologii
duchowości, a zarazem mój wieloletni ojciec duchowny w Rzymie. Chodzi o
o. Ledrusa, jezuitę belgijskiego, który nauczał przez wiele lat na
Gregorianie w Rzymie. Pamiętam, że od niego przejąłem tę intuicję, którą
później usiłowałem zastosować na moich pierwszych rekolekcjach opartych
na Ewangelii. Szukałem odpowiedzi, jak można czytać Ewangelię wychodząc
od tej "hipotezy roboczej". "Hipoteza robocza" to nie jest teza. Jest
to pewien punkt widzenia przydatny do czytania jakiegoś dzieła. Nie
twierdzę, że jest to udowodniona teza. Mogę tylko stwierdzić, że
czytając z tego punktu widzenia, lepiej rozumie się różne teksty
ewangeliczne.
Ks. Kardynał napisał również nt. tej hipotezy:
uważam, że porządek wyżej wskazany był bardzo pożyteczny i może on
posłużyć jako model na drodze katechetycznej i duchowej ("Itinerario
educativo", s. 28). Czy można ten wzorzec wykorzystać w katechezie?
-
Myślę, że tak. Na pewno istnieje korelacja pomiędzy naturą ewangelii -
jakiego dowodzi również introdukcja biblijna - a różnymi momentami życia
chrześcijańskiego. Jest oczywiste, że Ewangelia Marka jest ewangelią
"surową", bardziej dostosowaną do pierwszego rozpoznania Jezusa.
Ewangelia Mateusza w sposób wzorcowy porządkuje, systematyzuje słowa
Jezusa. Jest zatem bardziej podobna do wykładu katechety. Łukasz
natomiast bardziej interesuje się orędziem, na jakie ma odpowiedzieć;
nie odpowiada na pytania, raczej przekazuje orędzie. Jest więc pewna
współzależność pomiędzy tymi elementami. Jan przedstawia Ewangelię
"syntetyzującą". Istnieją różne motywy i oczywiście nie wystarczy ta
definicja, żeby wyjaśnić całą Ewangelię. Dlatego nie mówię, że jest to
teza (teza jako coś gotowego, pewne stwierdzenie). Jest to po prostu
pewien wzorzec, którym można się inspirować w pracy, w refleksji
egzegetycznej.
Skąd pochodzi zatem sformułowanie zawarte w Catechesi tradendae: Czyż opowiadanie św. Mateusza nie zostało nazwane
Ewangelią katechety, a opowiadanie św. Marka Ewangelią katechumena? (nr
11)?
- Słusznie zauważyłeś, że również
Catechesi tradendae mówi o
Ewangelii Mateusza jako Ewangelii katechety. To również i mnie
zastanowiło, dlatego zapoczątkowałem tę refleksję wiele lat wcześniej.
Dopiero później doszukałem się w
Catechesi tradendae potwierdzenia, że
jest to idea, która znalazła się w nauczaniu oficjalnym Kościoła.
A dzisiaj, czy Ks. Kardynał jeszcze podtrzymuje tę hipotezę?
-
Nie mam czasu jej pogłębić, ale w wyjaśnianiu Ewangelii ciągle jej
używam. Nie jest to jednak jedyne kryterium interpretacji. Ewangelie są
tak bogate, że nie mogą być czytane tylko w jeden sposób. Nie mogę więc
jej zaprzeczyć, ale też nie jest ona jedyną zasadą lektury Ewangelii.
Jakie zachodzą relacje między procesem inicjacji chrześcijańskiej a
katechezą? Dlaczego dzisiaj, paradoksalnie, proces inicjacji bywa często
"procesem zamknięcia", momentem rzeczywistego odejścia od wiary i życia
chrześcijańskiego?
- Jest to problem, o którym można by wiele
mówić w naszym społeczeństwie, zwłaszcza w Polsce (we Włoszech tak
samo). Ale w innych krajach tak nie jest. U nas na katechezę przychodzą
wszystkie dzieci (lub prawie wszystkie), a więc nie jest to jeszcze
moment wyboru. Natomiast wiara chrześcijańska domaga się wyboru, tzn.
świadomej, dobrowolnej akceptacji królowania Boga, prymatu Chrystusa.
Otóż ten wybór, którego nie dokonało dziecko musi być dokonany przez
młodzież. Jest więc normalne, że dokonuje się wybór: tak albo nie; za
Chrystusem czy przeciwko Niemu. Niestety, dzisiaj społeczność,
przynajmniej u nas, ma różne powody dla wybrania za lub przeciw. Pojawia
się postawa odrzucenia lub obojętność. A zatem w momencie wolnego wyboru dokonuje
się rozróżnienie tych, którzy akceptują pójście za Chrystusem drogą
Ewangelii i tych, którzy - niestety - nie negując Go, zatrzymują się.
Sądzę, że można zauważyć w społeczeństwie postępującą subiektywizację
osoby, jak również znaczenia wolnego wyboru. Dlatego mówię, że jest to
szansa dla chrześcijaństwa bardziej autentycznego (jest to pewna
sposobność dla dojrzewania w chrześcijaństwie). Naturalnie istnieją
również pewne braki w procesie inicjacji katechetycznej, w samym
wprowadzeniu. Przede wszystkim jednak istnieją warunki społeczne, które
umożliwiają ten wybór chrześcijański. Jest to wybór dojrzały i trudny.
Powinien być on wyborem, który rodzi się wbrew światu zanurzonemu w
grzechu. Taki wybór nie może dokonać się w wieku siedmiu lat, to
dokonuje się znacznie później.
W jakiej mierze znane programy pastoralne, realizowane w diecezji Ks. Kardynała, są pomocą w katechezie?
-
Moje programy są dwojakiego typu. Pierwsze pięć wielkich programów
pastoralnych miało ukazać jakby fundamenty społeczności chrześcijańskiej
roku 2000. A więc nie były to ściśle katechezy. Były to po prostu
wielkie punkty odniesienia, zmuszające do decyzji, jakie powinny
charakteryzować społeczność chrześcijańską w tym wyzwaniu drugiego
tysiąclecia. Przede wszystkim postawa kontemplacji, postawa szacunku dla tajemnicy Boga i dla życia
ludzkiego. Następnie, wychodząc od tej postawy kontemplacyjnej, postawy
milczenia, można: po pierwsze - uznać prymat słowa Bożego, po drugie -
centralne miejsce Eucharystii, po trzecie - konieczność misji, po
czwarte - wyzwanie, jakie rzuca miłość; posługa miłości jako szczyt
życia chrześcijańskiego. Biorąc pod uwagę te cztery postawy,
katecheza wychodzi od Słowa. Jej centrum stanowi Eucharystia. Katecheza
jest wówczas ewangelizacyjna, bo prowadzi do miłości. Kolejne etapy
takiej katechezy to: przepowiadanie słowa Bożego - Eucharystia -
ewangelizacja - miłość. Te programy stanowią fundament budowania
wspólnoty. Następne programy zostały ułożone w nawiązaniu do
poprzednich: wychowywać, komunikować, czuwać. Miały one przepoić całe
życie chrześcijańskie według wielkich parametrów etycznych, które
stanowią istotę życia społecznego. Jest oczywiste, że wychowanie oznacza
również katechezę, komunikowanie dotyczy również komunikacji w
katechezie, a czuwanie dotyczy nade wszystko tej wiecznej perspektywy
królestwa eschatologicznego i czuwania nad sobą. Ukazują to konstytucje
synodalne, które właśnie kończymy. A zatem te programy stanowią jakby spojrzenie
syntetyczne na drogę budowania wspólnoty.
Poszukiwałem wśród licznych form działalności pastoralnej Ks.
Kardynała tych form, które stanowią "katechezę ewangelizacyjną". W
jakiej mierze specyficzne medytacje biblijne, głoszone w ramach licznych
rekolekcji, można uznać za pewną formę katechezy biblijnej ("katechezę
przepowiadania", "katechezę kerygmatyczną", "katechezę hermeneutyczną")?
- Usiłuję rozpoznać siebie w tej terminologii... Szukam w tej
chwili, które z tych terminów mogłyby odpowiadać "katechezie
ewangelizacyjnej". Kiedy głoszę rekolekcje, to nie myślę, żeby
wprowadzić słuchaczy na szlachetną drogę z natury swej katechetyczną,
tylko żeby wydobywać kerygmat. Taki kerygmat, który pozwala odkrywać moc
Ewangelii. Naturalnie chodzi o zastosowanie kerygmatu do konkretnych
sytuacji życiowych. Dlatego chętnie wychodzę od tekstów poszczególnych
ksiąg biblijnych. Ale wzorem dla mnie jest również droga ukazana w ćwiczeniach św. Ignacego, który odkrył wolę Bożą we własnym życiu. A zatem kerygmat zbawczy dostosowany do każdego z nas.
Wydaje mi się, że odkryłem niektóre formy "katechezy ewangelizacyjnej" w
nauczaniu pastoralnym Ks. Kardynała, np. "Szkoła biblijna" jako jedna z
form katechezy biblijnej...
- ...którą ja nazywam "Szkołą Słowa Bożego"...
Tak, Szkoła Słowa Bożego.
-
Szkoła Słowa, której celem bezpośrednim nie jest katecheza, ale
ćwiczenie: jak nauczyć się stawać wobec Słowa Bożego w duchu modlitwy.
Zatem nie jest to per se katecheza biblijna, jest to po prostu
wprowadzenie w modlitwę, wychodzące od Pisma Świętego. Wielkie znaczenie
ma tutaj modlitwa i bezpośredni kontakt z tekstem biblijnym.
Uczestniczyłem w jednej z parafii w Szkole Słowa Bożego. Jest to forma
pracy z młodzieżą, taka forma, którą chciałbym przenieść do mojego
kraju.
- To dobry pomysł. Widzę, że ta metoda rozprzestrzeniła
się w Szwajcarii i dobrze się tam rozwija. Również w wielu innych
diecezjach istnieje ta praktyka. Jej celem jest wprowadzenie młodzieży w
bezpośredni kontakt z tekstem biblijnym, aby w ten sposób wdrożyć
młodego człowieka w modlitwę.
Są również inne formy, np. "Spotkania z postaciami biblijnymi" jako katecheza skupiona na konkretnych wzorcach osobowych.
-
Tak. Często - przede wszystkim w ćwiczeniach duchownych - mówiłem o
postaciach biblijnych. Uważam, że znacznie łatwiej jest skoncentrować
własną myśl na osobie, niż na doktrynie. Nigdy dotychczas nie udało mi
się przeprowadzić rekolekcji, np. na temat jakiegoś listu św. Pawła.
Natomiast mówiłem na temat Pawła w jego listach. Prowadziłem już
rekolekcje o Jeremiaszu czy o Dawidzie, ponieważ wydaje mi się, że to
jest łatwiejsze. Ale miałbym trudności mówić o Pierwszym Liście Piotra
czy o Pierwszym Liście Jana, ponieważ byłby to wykład doktrynalny. Taki
wykład byłby piękny
,
cudowny, ale zbyt trudny, żeby go ująć w formę konferencji, zwłaszcza
że trzeba skoncentrować na nim wyobraźnię. Natomiast konkretna osoba
bardzo ułatwia taką koncentrację. Dlatego wolę przedstawiać konkretne
postacie biblijne.
A "grupy słuchania" jako katecheza radiowa?
-
Właśnie ta forma jest specyficznie katechetyczna. Pojmuję ją jako
katechezę, która wychodzi od słowa Bożego, ale ma być systematycznym
wyjaśnieniem pewnego aspektu doktryny chrześcijańskiej. Na przykład
kiedyś wyjaśniałem, co to jest Kościół: jeden, święty, katolicki,
apostolski. Innego roku wyjaśniałem cnoty: teologiczne, kardynalne...
Jest to forma katechezy, która wychodzi od Biblii, a potem przechodzi do
uporządkowania danych objawienia. Uważam, że jest to okazja do
specyficznej katechezy rodzinnej. Taka katecheza byłaby dla mnie wzorem
katechezy dorosłych w parafii. Faktycznie liczne parafie kontynuowały te
katechezy w małych grupach. Przeprowadzałem je zawsze w odniesieniu do
Katechizmu Kościoła Katolickiego.
Jest jeszcze inna specyficzna forma: "Katedra dla niewierzących"...
-
Ściśle biorąc, nie jest to działalność katechetyczna. Jest to pewnego
rodzaju bodziec zmuszający do myślenia. A więc inny rodzaj literacki.
Jest to prowokacja do myślenia poprzez słuchanie. Słuchanie nie tylko
racji rozumowych, aby uwierzyć, lecz również słuchanie tych racji, jakie
przedstawiają niewierzący na uzasadnienie swojej niewiary. Chcę w ten
sposób pobudzić każdego do zadania sobie pytania: dlaczego ja wierzę
(czy nie wierzę)? Jest to zatem ćwiczenie, które można by stawiać raczej
na płaszczyźnie teologii fundamentalnej.
W końcu "grupa Samuela" jako katecheza powołaniowa...
-
To jest jeszcze inna rzecz. Tutaj bardziej niż aspekt katechetyczny,
wyłania się aspekt rozeznania. To znaczy pewne ćwiczenia, które pomagają
w rozeznaniu, jak odnaleźć wolę Bożą we własnym życiu. To jest jeszcze
inny rodzaj literacki. Oczywiście i tutaj bardzo ważne jest słuchanie
słowa Bożego. Ale także rozeznanie różnych porywów serca. Jest to pewna
zdolność analizowania, żeby rozpoznać do czego Bóg mnie powołuje.
Jakie inne formy nauczania pastoralnego można by zmieścić w ramach "katechezy ewangelizacyjnej"?
-
Jakie mogą być inne formy? Trudno mi na to odpowiedzieć, ponieważ
trzeba by zrobić badania, jak można systematyzować różne rodzaje
katechezy. Wówczas musiałbym zapytać, czy moja jest specyficznie
ewangelizacyjną...? Nie widzę różnicy. Na przykład próbuję w tym roku
nowej formy. Odwiedzam grupę rodzin z dziećmi w wieku 14 lat, które
wykazywały pragnienie pójścia za głosem powołania. Chcę pracować złymi
rodzinami. Pokazać im drogę, jaką muszą przebyć rodzice, kiedy syn
postanowił zostać księdzem. To jeszcze inny aspekt, który dla mnie jest
czymś nowym. Nie wiem jeszcze, jak to wszystko pójdzie. Nie jest to
odrębna metoda katechetyczna. Natomiast istnieje inna interesująca
metoda. Korzystamy z niej, spotykając się na parę dni z młodymi
kapłanami. Każdego roku zabieram ze sobą na trzy dni młodych kapłanów,
wyświęconych w ostatnich pięciu latach. Ten rodzaj spotkań ma jeszcze
inną metodologię. Nie jest to ani katecheza, ani rekolekcje, ani
odpoczynek, ale wszystkiego po trochu. Nie wiem, czy ksiądz się już z
tym spotkał, bo są pewne opracowania mówiące o tych kursach.
Są więc
różne metody. Nie wspomniałem jeszcze o jednej, jaką ostatnio stosuję z
seminarzystami. Spotykam się z nimi raz na miesiąc, rozmawiając na
jakiś specjalny temat. Również ta forma jest inna od wszystkich
wcześniejszych. Ma ona swoje własne prawa i specyficzne cechy.
Coraz więcej mówi się o "metodzie kardynała Martiniego". Lectio divina to chyba metoda Księdza Kardynała?
- Tak, to jest moja metoda. Niewątpliwie metoda ważna. Próbuję w ten sposób nauczać
młodzież i kapłanów.
Czyli to jest metoda podstawowa...
-
Oczywiście: stawia ona na pierwszym miejscu słowo Boże. Jasne jest, że
ta metoda wyrasta niejako ze Słowa, ponieważ słowo Boże jest na
pierwszym miejscu. Jest to metoda starożytna w Kościele, metoda
monastyczna, patrystyczna, znana od dawna. Szkoła Słowa to szkoła, która
wprowadza w praktykę
lectio divina.
Dziękuję serdecznie za to spotkanie i cenne wyjaśnienia.
Tekst z języka włoskiego tłumaczyli: ks. A. Tronina, ks. J. Kochel