Bóg TAK - Kościół - NIE
2019-06-05
Na tej Skale zbuduję mój Kościół, a potęga piekła go nie zwycięży...
Mt 16,18
To zaczepno – obronne stwierdzenie też już na pewno słyszałeś: „Jestem wierzący, ale niepraktykujący”. No i należałoby powiedzieć – ok. Masz prawo. A co, jeśli ktoś powiedziałby, zachowując się nieodpowiednio: „Jestem kulturalny, ale niepraktykujący”? Trochę śmieszne prawda? To, jacy jesteśmy, ostatecznie wyraża się w naszych czynach, samo mówienie o tym to za mało. Nieraz ktoś zaczyna zdanie tak: „Ja tam nie interesuję się plotkami, ale słyszałem…”. Trochę to takie uspokajanie swojego sumienia. Tylko czy takie podejście przynosi mi pożytek? Więc o ile zgodzę się, że także osoby niepraktykujące mają nieraz w sobie większą lub mniejszą wiarę, zaś te praktykujące, bywa, że wcale wiary nie mają, o tyle jeżeli mamy mówić o wierze na poważnie – takiej, która zmienia moje codzienne życie na lepsze i prowadzi do wiecznego szczęścia – to jest to wiara składająca się zarówno z tego, co mam w sercu, jak i z mojej zewnętrznej postawy wobec Boga i ludzi. No dobrze. Dlaczego jednak elementem mojej zewnętrznej postawy wiary ma być uczestnictwo we wspólnocie Kościoła?
Zacznijmy od tego, skąd wziął się Kościół i jaki jest jego cel. Zamysł tworzenia przez Boga wspólnoty ludzi mających z Bogiem relację, oddających mu cześć i dążących do spotkania z Nim możemy wyczytać z całego Starego Testamentu. Im bardziej historia biblijna postępuje, tym bardziej wyraźna staje się idea zwana „uniwersalizmem zbawienia” – tzn. że ma to być wspólnota wszystkich ludzi – nie tylko Izraela. Kościół, którego jesteśmy członkami, jest ewidentnie chciany i założony przez Jezusa Chrystusa. Świadczą o tym jego słowa i działania. Zbiera wokół siebie uczniów, naucza ich, daje konkretne polecenia. Następnie wprowadza w tę wspólnotę hierarchię: wybiera 12 apostołów i wyznacza im „szefa” – Piotra. Jezus wyraźnie mówi o Kościele: „Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie" (Mt 16,18-19). Następnie Jezus daje apostołom konkretne zadania: głosić Ewangelię, realizować ją w czynach, chrzcić, sprawować Eucharystię, odpuszczać (lub nie) grzechy. Wszystko to przypieczętowuje zesłaniem Ducha Świętego, po którym apostołowie i uczniowie, wcześniej niezdolni ze strachu do działania, nabierają odwagi i zaczynają powyższe zadania realizować. Wnioski z tego są następujące: Wspólnota Kościoła jest dziełem Jezusa, a celem tej wspólnoty jest dążenie (pod kierownictwem Ducha Świętego) do zbawienia poprzez głoszenie Ewangelii, życie Ewangelią i sprawowanie sakramentów. To jest ISTOTA KOŚCIOŁA.
Dziś jesteśmy już ponad 2000 lat dalej. Wydaje mi się, że często nie wiemy lub zapominamy, czym jest i ma dla nas być Kościół. A ma być dokładnie tym, co opisałam powyżej. To jest najważniejsze i po to mamy być uczestnikami Kościoła. Jezus zdecydował, że jest to nam potrzebne i nie możemy z tego rezygnować. Spróbujmy więc spojrzeć na Kościół z dystansu. Odrzucić na chwile to, co stało się jego instytucjonalną codziennością na przestrzeni historii. Zapomnieć o różnych problemach wewnątrz Kościoła, niepodobających nam się poglądach czy niesympatycznym spotkaniu z jakimś kapłanem. Chcę być w Kościele, bo Jezus tego chciał. Bo mogę się modlić we wspólnocie, a czyjaś wiara i postawa może umocnić moją. Bo są tam sakramenty. Tam i nigdzie indziej. Jako wspólnota Kościoła możemy też uczynić wiele dobrego dla świata. A problemy? Są po to, aby je rozwiązywać. Ale nie omijać odrzucając to, co najważniejsze. Powiem nawet więcej – Kościół jest dokładnie taki, jacy my jesteśmy.
Katarzyna Kłysik
Inne pytania
por.
Jestem Katolikiem, ale... Trudne pytania, proste
odpowiedzi, Wyd. Rafael, Kraków 2015.