2015-11-04
Nasza obecność na liturgii i wspólnej modlitwie zawsze coś wnosi. Stan naszego ducha wpływa na atmosferę i przebieg modlitwy. Nie trzeba nikogo przekonywać, że zarówno chęć i zaangażowanie, jak i lekceważenie i obojętność ma wpływ – czasem nawet bardzo wielki – na pozostałych uczestników zgromadzenia.
Jezus nauczając mówił do zgromadzonych: Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok. Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz. Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie.
Każdy z nas wnosi coś do świątyni. Stan zdrowia, nastawienie psychiczne, gotowość do współdziałania, wielkość ofiary, temperaturę ducha. Świadomie czy nie, w sferę sacrum wnosimy duchową jakość. Chrystus widzi poziom tej jakości. Jako mądry Wychowawca chwali i napomina.
Przybywający do świątyni są tak zajęci swym wyglądem, że zapominają czyje to wesele, są tak święcie oburzeni wadami bliźnich, że zacinają się na „jako i my odpuszczamy” (nie są w stanie się modlić). Bywa, że są tak przejęci swą rolą, że nie dostrzegają rzeczywistego Gospodarza, i tak zajęci perfekcjonistyczną poprawnością, że mijają się ze Zmartwychwstałym. Zdarza się też niejednemu, że przygnieciony problemami codzienności nie słyszy słowa Bożego.
Jezus ostrzega: zawsze coś wnosisz, zawsze wchodzisz na zgromadzenie z duchowym ładunkiem; strzeżcie się poziomu reprezentowanego przez uczonych w Piśmie.
Bardzo surowe słowa Jezusa dotyczyły hipokryzji. Związana ona była z elementami, które bardzo wtopiły się w styl ówczesnego życia tej klasy społecznej, tj.:
- zwracającego uwagę ubioru,
- domagania się wyrazów szacunku,
- rywalizacji o pierwszeństwo w społeczności lokalnej,
- domagania się zaszczytów przy każdej okazji.
Każdy z nas powinien przyjąć te słowa jako wyraźne ostrzeżenie, bowiem każda rola i zawód oraz funkcja społeczna czy religijna niosą ze sobą niebezpieczeństwo złego ich wykorzystania. Nie ma nic złego w różnorodności, hierarchiczności i wzajemnych zależnościach, ale jeśli swoją pozycję i status wykorzystujemy ze szkodą dla innych, stajemy się przedmiotem napomnienia i skarcenia.
Rodzice nie są właścicielami dzieci, aby mogli się na nich wyżywać albo dla własnego kaprysu rozpieszczać. Podwładni to nie „bezwolna masa”, którą można poniżać i wykorzystywać. Świeccy to nie marionetki, którymi można manipulować.
Najmocniejsze słowa padają z ust Jezusa, uderzając w tych, którzy nie tylko wykorzystują swoją pozycję, ale pobożne czynności wykonują na pokaz („dla pozoru odprawiają długie modlitwy”), czyli wewnętrznie sprzeniewierzają się powierzonej im misji. Obłuda i duchowa zgnilizna jest dla Jezusa obrzydliwością.
Drugim skutkiem tej hipokryzji jest wykorzystywanie najuboższych („objadają domy wdów”), a równocześnie najbardziej ofiarnych. Budowanie swojej pozycji na cudzej krzywdzie jest obrzydliwością w oczach Bożych.
Nawrócenie jest oczywiście możliwe i każde słowo Jezusa właśnie w tym celu zostało wypowiedziane. Wymaga to jednak odwagi, stawania w prawdzie, wyrwania się z wielu społecznych układów i osobistych przyzwyczajeń, aż po zdarcie maski, by stanąć w całej prawdzie przed obliczem Boga.
Uboga wdowa wniosła do świątyni najwyższy poziom duchowy: jej ofiara i gotowość na współpracę z Bogiem przebiła wszystkie kapłańskie, naukowe i charytatywne przedsięwzięcia pozostałych uczestników modlitwy.
Boże, daj mi światło, bym realnie patrzył na siebie. Strzeż przed obłudą i udawaniem. Daj mi tyle zdrowego rozsądku, bym nie symulował niczego na modlitwie. Spraw, bym przychodził z duchowym nastawieniem na spotkanie Ciebie w świątecznym orszaku.
Za każdym razem, zanim wejdziesz do kościoła, zapytaj samego siebie – krótko, ale szczerze – o swoje intencje i postawę. Przyjrzyj się postawie, którą przyjmiesz wobec Boga i wspólnoty, z którą razem się modlisz.
ks. Artur Sepioło