2021-07-29
Kiedy ludzie z tłumu zauważyli, że
nie ma tam Jezusa, a także Jego uczniów, wsiedli do łodzi, przybyli do
Kafarnaum i tam szukali Jezusa. Gdy zaś odnaleźli Go na przeciwległym brzegu,
rzekli do Niego: «Rabbi, kiedy tu przybyłeś?»
W odpowiedzi
rzekł im Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Szukacie Mnie nie dlatego, żeście
widzieli znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości. Troszczcie się nie
o ten pokarm, który ginie, ale o ten, który trwa na wieki, a który da wam Syn
Człowieczy; Jego to bowiem pieczęcią swą naznaczył Bóg Ojciec».
Oni zaś rzekli
do Niego: «Cóż mamy czynić, abyśmy wykonywali dzieła Boże?»
Jezus odpowiadając
rzekł do nich: «Na tym polega dzieło [zamierzone przez] Boga, abyście uwierzyli
w Tego, którego On posłał».
Rzekli do Niego: «Jakiego więc dokonasz znaku, abyśmy
go widzieli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz? Ojcowie nasi jedli mannę na
pustyni, jak napisano: Dał im do jedzenia chleb z nieba».
Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę,
zaprawdę, powiadam wam: Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój
da wam prawdziwy chleb z nieba. Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba
zstępuje i życie daje światu».
Rzekli więc do Niego: «Panie, dawaj nam zawsze
tego chleba!»
Odpowiedział im Jezus: «Jam jest chleb życia. Kto do Mnie
przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie.
Odczytując dzisiejszy fragment Ewangelii pozostajemy nad brzegami jeziora Genezaret. Jezus zaprasza nas do stanięcia pośród ludzi, którzy Go szukali. Stajemy się wówczas nie tyle obserwatorami, co uczestnikami wydarzeń w Kafarnaum.
W pierwszych zdaniach zadziwia nas niezwykła przenikliwość Jezusa. Do całkiem sporej grupy interesantów Jezus
mówi: "Szukacie Mnie nie dlatego, że widzieliście znaki, ale dlatego,
że jedliście chleb do sytości" (J 6,26).
Arcybiskup Fulton J. Sheen w swych rozważaniach nt. tego fragmentu Ewangelii zauważył, że poszukujący mieli podwójny
cel "podążania za Jezusem". Po pierwsze, jako prości ludzie (a`nawim - "ludzie ziemi"), mogli
stanowić słuszny procent wykluczonych poza ramy publicznego kultu Izraela. To ci,
którzy nieraz przymierali głodem, a przy Jezusie "najedli się do syta". Po drugie, to oni pragnęli "obwołać Go królem" (J 6,15) - przywódcą ludu - "królem
chlebowym". Czy jednak Jezusowi o to chodziło, by być ludowym trybunem, który za
darmo rozdaje "świeże bułeczki"? Kiedy więc dostrzegł ich niezrozumienie, "usunął się znów na
górę". Gdyby Jezus poddał się tej powierzchownej presji, to ucierpiałaby Jego boska Osoba! Lekcja dla mnie i dla Ciebie – tam gdzie próbuje
się zredukować Jezusa do własnych wyobrażeń i realizatora przyziemnych
pragnień, tam On "usuwa się sam". Nie chce być karykaturą, dziwnym dżinem z
zaświatów. Chce być Bogiem "z nami". ON jest
Bogiem, Bogiem nie z piekarni, a na ołtarza. "Ja jestem chlebem życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie (J 6,34n). "Jezus... wziął chleb, odmówił modlitwę dziękczynna, połamał i powiedział: To jest moje Ciało za was
[wydane]. Czyńcie to na moją pamiątkę" (1 Kor 11,24).
Oni jednak wciąż nie rozumieją. I znów, jak mantra – domagają się kolejnego znaku. Zbyt szybko zapomnieli o cudzie rozmnożenia chleba na drugim brzegu (J 6,1-15), jak niegdyś ich przodkowie na pustyni szybko zapomnieli o cudzie manny z nieba (Wj 16,14-36). Co prawda na nią się powoływali (6,31), lecz czy w to wierzyli?
Z tym "zapominaniem" wielkich dzieł Boga związana jest niechlubna postawa "szemrania"’, która, obok zatwardziałości serc, była zmorą
udzielającą się wędrującemu Izraelowi. Niewiele zatem zmieniło się to pokolenie z
czasów Jezusa, skoro zaczęło powątpiewać i szemrać: "Jakiego więc dokonasz
znaku, abyśmy go widzieli i Tobie uwierzyli? Cóż zdziałasz?" (J 6,30). Podobnie szemranie wybrzmi z ust arcykapłanów i
uczonych w dramatycznej scenerii Kalwarii: "Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Mesjasz, król
Izraela, niechże teraz zejdzie z krzyża, żebyśmy widzieli i uwierzyli" (Mk 15,31-32).
Tak się zastanawiam, czy podobne szemrania nie brzmią również dziś pośród nas? Np. "Jezu, jeśli chcesz żebym w Ciebie uwierzył/a, to zrób dla mnie to i tamto" albo: "Przekonam się do Ciebie, jak dasz mi to, co chcę’’. Powiesz, że to słowa na potrzeby kaznodziejskiego rozważania! Czy na pewno? Popatrz wokół siebie, popatrz na siebie - posłuchaj swoich bliskich. Ja już to zrobiłem!
Jezusowi w dzisiejszej Ewangelii chodzi o metanoię ("przemianę serc") nie tyle ludzi sprzed 2000 lat, ale o metanoię twoją i moją. On nie pragnie niczego innego, jak właśnie mojego "odwrócenia się" od zbytniego zadręczania się własnymi sprawami. ON przekonuje: "Chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstąpił i życie daje światu" (J 6,33). Tracąc z pola widzenia Jezusa, jesteśmy niczym Apostołowie, którzy "zapomnieli wziąć chlebów (…), zaczęli rozprawiać między sobą o tym, że nie mają chleba. Jezus zauważył to i rzekł im: «Czemu rozprawiacie o tym, że nie macie chleba?’’ (Mk 8,14.16-17).
Jaka lekcja może z tego płynąć dla mnie i dla ciebie? Niezwykle pouczająca. Mogę
Jezusa - prawdziwego Boga-Człowieka - zatracać na dwa
sposoby. Z jednej strony wykorzystując Go do realizacji własnych celów i
pragnień. Z drugiej zaś, przez nadmierną koncentrację uwagi nad rzeczami nazbyt mnie
pochłaniającymi. Jezus nie jest ani magicznym dżinem, ani "królem
chlebowym". Takie rozwiązania nie zaspokoją mojego głodu (por. Am 8,11-12). To fikcja.
Pozwól więc, że zaproponuję inne zaspokojenie twojego głodu - to ewangeliczne (Jezusowe): "Ja jestem chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie" (J 6,34-35).
Panie Jezu Chryste, choć dzisiaj stanąłeś na drugim brzegu Jeziora Galilejskiego, to spotkałeś ten sam tłum, który wcześniej nakarmiłeś do syta. Daj mi szukać Ciebie nie ze względu na korzyści jakie mi dajesz, lecz ze względu na Twoją bezinteresowną miłość. Pozwól mi rzucić się w Twoje ramiona, bez powątpiewania w Twoją moc. Oddal ode mnie pokusę traktowania Cię jak magicznego dżina, a daj łaskę uznania Ciebie jako troskliwego Ojca. Panie, przyjmij tę modlitwę. Amen.
Żyj Słowem!
Spróbuj powtarzać słowa: "Jezu, nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie". Niech to westchnienie zaczerpnięte z Modlitwy Pańskiej będzie twoją codzienną praktyką. Ono wyzwala od szemrania, budzi zaufanie - "Jezu, ufam Tobie!".