Pożegnalna modlitwa Jezusa wieńczy szereg pouczeń skierowanych do uczniów i jest syntezą Jego nauczania. W modlitwie tej łatwo wyodrębnić trzy części: prośbę o uwielbienie Ojca (17, 1-5); prośbę o uświęcenie uczniów (17, 6-19); prośbę o zachowanie Kościoła (17, 20-26). W modlitwie arcykapłańskiej pobrzmiewają wyraźne tony modlitwy Pańskiej – „Ojcze nasz”. Od początku akcentuje się uwielbienie imienia Boga i wierność temu imieniu (por. Mt 6, 9; Łk 11, 2). Również prośba, by ustrzec uczniów od zepsucia przez świat i zachować w nich jedność, odpowiada prośbom modlitwy Pańskiej: „nie dopuść, byśmy ulegli pokusie” (por. Mt 6, 13; Łk 11, 4). W końcu pragnienie Jezusa, aby wybrani przez Niego uczniowie „uświęcili się w prawdzie” jest znakiem nadejścia królestwa Bożego, które dopełni się w nierozdzielnej jedności Jezusa i Jego uczniów w niebie (17, 26). Pierwszy fragment modlitwy dotyczy szczególnej grupy uczniów. Chrystus modli się za tych, którzy od początku należeli do Ojca. On ich wybrał „ze świata”, są własnością i przedmiotem szczególnej troski Ojca i Syna. Jezus objawił im imię Ojca, to znaczy Jego wewnętrzną prawdę i chwałę. Uczniowie przyjęli z wiarą słowa Ojca i otrzymali poznanie konieczne do zrozumienia, kim jest Jezus i czym jest Jego dzieło.
Wśród wybranych – powołanych do kapłaństwa i życia konsekrowanego – znalazł się sługa Boży o. Roman Kozubek. Poznajmy krótką historię jego życia i męczeństwa.
Urodził się 26 lutego 1908 r. we wsi Paniówki, w powiecie gliwickim (obecnie archidiecezja katowicka), jako ósme dziecko Piotra i Joanny z domu Badura. Został ochrzczony w kościele parafialnym św. Mikołaja w Bujakowie – 1 marca 1908 r. Rodzice mieli dwanaścioro dzieci, z których przeżyło tylko czworo: Maria, Roman, Piotr i Anna. Ojciec Romana był górnikiem w kopalni Makoszowy. Oboje rodzice byli ludźmi prostymi i bogobojnymi. Dom wypełniała atmosfera modlitwy, zwłaszcza w intencji misji i misjonarzy. Siostra matki, Franciszka Badura była zakonnicą i pracowała na misjach w Argentynie. Może jej orędownictwo i modlitwa sprawiły, że dwoje dzieci z rodziny Kozubków wybrało życie zakonne: Roman wstąpił do Zgromadzenia Słowa Bożego, a jego starsza siostra Maria do Zgromadzenia Misyjnego Służebnic Ducha Świętego.
W latach 1914–1921 Roman uczęszczał do Szkoły Podstawowej w Kończycach. Kiedy rozeznał swoje powołanie, wstąpił do Niższego Seminarium Duchownego w St. Rupert w Austrii (we wrześniu 1921 r.). 4 maja 1930 r. rozpoczął nowicjat, a studia teologiczne kontynuował w St. Gabriel w Austrii. Rektor o. Kappenberg tak charakteryzował młodego Romana: „Jest on w całości gorliwym, dążącym wzwyż współbratem o słonecznym usposobieniu; bardzo ofiarny pracownik, odznaczający się zręcznością i zmysłem praktycznym, przyjazny wobec innych i troszczący się o wspólnotę”.
5 kwietnia 1936 r. Roman złożył śluby wieczyste, a 20 sierpnia 1936 r. przyjął święcenia kapłańskie. Jego wielkim pragnieniem była praca misyjna, zwłaszcza w Nowej Gwinei, Indonezji, Chinach. Decyzja przełożonych była inna. 20 czerwca 1937 r. został przeniesiony do prowincji polskiej, do Domu Misyjnego św. Józefa w Górnej Grupie, gdzie został prefektem w Niższym Seminarium Duchownym. Gorliwie wypełniał swoje obowiązki wychowawcy i nauczyciela, a równocześnie pomagał w parafii w Baranowiczach.
Wybuch wojny pokrzyżował wiele planów Zgromadzenia Słowa Bożego. Rozpoczęła się również droga krzyżowa wielu jego kapłanów. W październiku 1939 r. o. Roman wraz z grupą współbraci, przebywających w domu zakonnym w Górnej Grupie, został internowany. Zakonnicy zostali wywiezieni najpierw (5 lutego 1940 r.) do obozu koncentracyjnego w Stutthofie, a następnie przewiezieni do obozu w Sachsenhausen. W Stutthofie ujawniły się pierwsze oznaki słabnącego zdrowia o. Romana. Przyczyniła się do tego ciężka i wyniszczająca praca: dzień w dzień usuwanie grubych warstw śniegu, kopanie głębokich fundamentów na trzęsawiskach gdańskich, gdy termometr wskazywał minus 39° C.
Przeniesienie do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen nastąpiło 9 kwietnia 1940 r. O. Kozubek trafił do bloku nr 20, gdzie blokowym był kryminalista Hugo Krey. Więzień z innego bloku tak opisał tego człowieka: „Lecz stokroć gorszy jest z bloku kapłanów z naprzeciwka, krwawy Hugo. Hugo to potwór w ludzkim ciele”. Codzienna ciężka praca połączona była z różnymi formami znęcania się nad więźniami. 15 maja o. Kozubek upadł podczas biegów, do których więźniów zmuszali esesmani. Schorowanemu kapłanowi spuchnięte nogi odmówiły posłuszeństwa. Blokowy Hugo zaczął się nad nim pastwić, kopał go i bił grubym kijem. Współbrat zakonny o. Dominik Józef tak opisał ostatnie godziny życia kapłana: „Nad ranem ok. godz. 5.00 odezwał się do mnie: «Tak mi dobrze dzisiaj, chyba jeszcze wyzdrowieję i znowu wrócimy do Górnej Grupy, a potem i do mamy» (...). Tymczasem wybiła godzina pobudki. Mówię o. Kozubkowi: «Zostań spokojnie, ja pójdę prędko się umyć i potem przyjdę po ciebie i cię umyję (…)». Gdy wróciłem o. Kozubek leżał na podłodze u stóp piramidy sienników i już był w agonii… Uklęknąłem obok niego i mówiłem mu do ucha słowa: «Jezus, Maryjo, Józefie bądźcie przy mnie w ostatniej godzinie, niechaj dusza moja z wami odejdzie w pokoju». Wzbudzałem akty żalu, wiary, nadziei, miłości, udzieliłem mu absolucji kapłańskiej jeszcze raz, choć często spowiadaliśmy się wzajemnie. Przy drzwiach jednak musiała czuwać czujka więźniów, aby zbrodniarz dozorca nie przyłapał mnie przy tym obrzędzie kapłańskim, bo to groziło ciężkimi karami, które zwykle kończyły się śmiercią. Już byłem gotowy, gdy straż przy drzwiach krzyknęła. Od razu odskoczyłem na bok i zająłem się inną pozorną pracą zbierania słomek na podłodze. Kapo – zbrodniarz popatrzył na konającego i rozkazał tej samej grupie, która sztaplowała sienniki, zabrać umierającego o. Kozubka i zanieść do umywalni. Tam kazał wszystkim wyjść, sam pozostał i zamknął za sobą drzwi. Niedługo potem zbrodniarz wyszedł spokojnie. O. Kozubek nie żył – zbrodniarz udusił go własnymi rękoma... Była godzina mniej więcej 6.30 rano 16 maja 1940 r., kiedy dusza o. Kozubka stanęła przed Chrystusem twarzą w twarz” (por. o. J. Brzozowski SVD, „Misjonarz” nr 12 / 2007).
W relacji świadka wydarzeń obozowych można dostrzec wzajemną – modlitewną i sakramentalną – troskę kapłanów w momentach próby i cierpienia, w obliczu śmierci. Naśladowali Mistrza, który w przededniu swojej męki prosił Ojca o uświęcenie uczniów – o ich jedność w wierze i wierność powołaniu. W drugim fragmencie modlitwy kapłańskiej bardzo wymowne jest przekonanie Jezusa o tym, że uczniowie poznali i zachowali słowo Boże: „Słowa bowiem, które Mi powierzyłeś, im przekazałem, a oni je przyjęli i prawdziwie poznali, że od Ciebie wyszedłem, oraz uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał” (17, 8).
Fundamentem duchowości kapłańskiej i osób życia konsekrowanego jest trwanie w Słowie życia (por. J 1, 4; 1 J 1, 1. 4). Słowo otrzymane od Ojca streszcza się w przykazaniu miłości. Jezus sam wypełnia to nowe przykazanie w sposób doskonały i zostawia je jako dar swoim uczniom (J 13, 1-17. 34; por. VD 6-21). Oni go przyjmują, poznają i starają się wypełnić, by przekazać je kolejnym pokoleniom. Słowo nieustannie żyje – rozwija się – rośnie – przynosi plon obfity (por. Dz 6, 7; Mt 13, 23).
W tym kontekście trzeba stale pytać o obecność słowa Bożego w życiu i misji Kościoła:
- Benedykt XVI we wprowadzeniu do adhortacji apostolskiej Verbum Domini wyznał: „Pragnę, aby dzięki tej adhortacji apostolskiej owoce Synodu wywarły skuteczny wpływ na życie Kościoła: na osobistą więź ze świętymi Pismami, na ich interpretację w liturgii i katechezie, a także w badaniach naukowych, aby Biblia nie była słowem z przeszłości, lecz słowem żywym i aktualnym” (VD 5). Czy zapoznaliśmy się już z treścią Verbum Domini (2010)?
- Co to znaczy, że „jeśli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie samo jedno, ale jeśli obumrze, przynosi plon obfity” (J 12, 24; por. 1 Kor 15, 36n)?
- Papież przypominał osobom życia konsekrowanego, że wielka tradycja monastyczna zawsze uważała za trwały element swojej duchowości medytację nad Pismem Świętym, zwłaszcza w formie lectio divina (VD 83). Jak dziś owocnie praktykować modlitewną lekturę Biblii?